Rozdział I
- Naruto? - dało się słyszeć damski głos w dużym pomieszczeniu sypialnym głównego budynku administracyjnego Amegakure no Sato.
- Śpij - szepnął mężczyzna, odbijając się rękoma od parapetu. - Gomen, nie chciałem cię obudzić.
- Nie obudziłeś - odpowiedziała kobieta, rumieniąc się, gdy zakrywała swoje nagie ciało kołdrą. - Zaraz i tak muszę iść.
- No, w każdej chwili może wejść Nagato - westchnął blondyn, kierując się w stronę kochanki. - Pomóc ci, Konan?
- Naruto - zatrzymał mnie rudowłosy przywódca Akatsuki. Stanąłem, odwracając się w jego stronę, trzymając dango w ustach.
- Hmm? - mruknąłem, wyciągając słodycze z ust. W następnej chwili moja twarz odleciała w bok pod wpływem uderzenia pięści przełożonego. Straciłem równowagę, czując okropne zawroty głowy.
- Bierz go i do sali pieczętującej!
Jęknąłem, próbując zmusić rękę do uderzenia w czoło. Wszystko poszłoby dobrze, gdyby nie materiał, który uniemożliwiał wykonanie jakiegokolwiek ruchu.
- Co do cholery?! - warknąłem, coraz zamykając i otwierając oczy, które na swojej drodze napotykały jedynie ostre światło.
- To cud, że jeszcze mówisz - dotarł do mnie znajomy, zadowolony głos. - Po ilości pieczęci, jakie na ciebie nałożyliśmy, z ledwością powinieneś oddychać.
- Masz rację - warknąłem. - Ledwo oddycham. Po prostu brzydzę się tym, że muszę wdychać to samo powietrze co ty, Nagato!
- Widział ktoś Naruto? - zapytałam, wchodząc do salonu głównego, gdzie urzędowała spora część organizacji.
- Co, zgubiłaś swojego kochasia? - zapytał Itachi, znużony przerzucając raz za razem każdy kanał w telewizji, a moje policzki zabłysły delikatnym różem.
- Spytaj Nagato. Ostatnio był tak wkurzony, że go znokautował i gdzieś zawlekł.
- Naruto! - usłyszałem damski krzyk, dobrą godzinę po wizycie Nagato.
- Konan - szepnąłem, rozpoznając ten głos. - Nie... - zacząłem, lecz przerwała, składając na moich ustach namiętny pocałunek. Nie miałem możliwości przerwania tej czynności przez pieczęcie paraliżujące na ciel.
- Zaraz cię uwolnię! - powiedziała, przerywając pocałunek. Rękoma zaczęła szukać rozpięć pasów.
- On... - zacząłem, przełykając z trudem ślinę. Syknąłem, gdy poczułem przeszywające moje gardło wyimaginowane szpilki.
- Proszę, nie trudź się, Naruto - rzekł spokojny głos z końca sali. - Konan, bądź tak miła i wyjdź z tego pokoju - dodał, wyłaniając się z cienia. Niebieskowłosa stanęła pomiędzy nim, a mną. - Nie utrudniaj te...
- On jest ojcem mojego dziecka! - krzyknęła zrozpaczona, rozpościerając ręce na boki. Nawet nie widząc jej twarzy, mogłem stwierdzić, że zalała się łzami.
- Konan - zacząłem, próbując zignorować przeszywający ból gardła. - Idź.
- Ale... - chciała się sprzeciwić, odwracając się w moją stronę, lecz przerwała, dłońmi obejmując szyję. Dusiła się.
- Nagato! - krzyknąłem, czując wilgoć w oczach. - Zostaw ją!
- Ko... - zaczęła, lecz w tej samej chwili obraz zasłoniła mi czerwona ciecz, która okryła cały mój przód oraz najbliższe otoczenie. Nastąpiła chwila ciszy.
- Zabiję cię... - wyszeptałem, przywdziewając moją starą, obojętną maskę. Krzyknąłem gniewnie - Zabiję cię jak psa, Nagato. I sprawię, że będziesz smażył się w piekle!
C.D.N.
~~~~)(~~~~
Ciekawe... bardzo ciekawe :D
OdpowiedzUsuńOpiszesz walke Naruto vs Nagato? Czy posłużysz się tym co było w anime i mandze?
Pozdro
Osz jaciesz pierdzielesz , zapowiada się ciekawie , zaś ostatnie zdania po prostu zwalił mnie z krzesełka , czekam na nową notkę , bo jak nie to hańba ci !!!!!!!
OdpowiedzUsuń