Densen - Shi
Śmierć jest niczym - jedno dmuchnięcie i świeca gaśnie - ale starość to straszna hańba!
Nikos Kazantzakis
Westchnąłem, opadając na plecy.
- Nie damy rady, Naruto-boy'a - stwierdził Fukasaku, ze smutkiem spoglądając na moją postać.
- Chyba nie mam wyboru - mruknąłem, chwytając za opaskę. - A tak bardzo chciałem uniknąć użycia tego.
- Ostatni etap egzaminu na Jōnin'a rozpocznie walka Nara Shikamaru przeciwko Uzumaki'emu Naruto! - zaczął Kakashi, spoglądając raz na mnie, raz na bruneta. - Gotowi?
- Yhy - mruknąłem, gdy mój przeciwnik kiwnął głową.
Cienie wynurzyły się z ziemi, przebijając ciało. Moja postać zafalowała, po czym zniknęła. Shikamaru odskoczył do tyłu, unikając mojego ataku od góry. Kątem oka dostrzegłem, że technika dalej trwała, więc ruszyłem na bruneta. Będąc tuż przed nim, wskoczyłem na jego ramię, po czym wybiłem się w niego. Cienie wbiły się w ziemię tuż przed członkiem klanu Nara, a następnie wynurzyły się za jego plecami, by dalej za mną podążać. W powietrzu stworzyłem trzy klony. Ja i moja kopia zostaliśmy rzuceni za Nara'ę, który obrócił się ku nas. Kątem oka dostrzegłem, jak cienie dorywają moje dwa klony i znikają.
- Katon: Gōkakyū no Jutsu! - krzyknął mój klon, posyłając w stronę bruneta technikę. Odczekałem kilka sekund, po czym ruszyłem za nią, utrzymując stałą odległość. Shikamaru przeskoczył ją, a mój klon zniknął.
- "Trzymając katanę pod tym kątem zetnę mu głowę, gdy dotknie ziemi" - przeleciało mi przez myśl, ale nie zmieniłem położenia szabli. - Szykuj się! - krzyknąłem, wyprowadzając cięcie. Usłyszałem pomruk, po czym w moją stronę zostały posłane trzy schuriken'y. Wypuściłem powietrze z ust, gdy broń minęła mnie minimalnie, a moje ostrze ścięło głowę przeciwnika.
- Ale to kłopotliwe - stwierdził Nara poważnym tonem. Zgodziłem się z nim, kiwając głową.
Usłyszałem wybuch w loży Kage i wrzaski na trybunach.
- Tak myślałem, że będzie podobnie, jak na egzaminie na chūnin'a - warknąłem, rozglądając się w poszukiwaniu przeciwników.
- Iwa i Kusa - mruknął brunet.
- I Oto - dodałem, trącając charakterystyczną opaskę na ściętej głowie Shinobi'ego.
- Ale to kłopotliwe - mruknęliśmy oboje.
- Witaj, Tsunade-sama.
- Hana, Yondaime Tsuchikage, hmm? - mruknęła blondynka, przyglądając się swojej przeciwniczce z drapieżnym błyskiem.
- Wybacz, Hokage-sama, ale z przykrością muszę panią poinformować, że ten kąsek należy do mnie - zamruczałem, chwytając pewnie rękojeść ostrza.
- Naruto? - zapytała zdziwiona.
Wzrok białowłosej Kage skupił się na oku przybysza.
- Cóż to za dziwne oko, gaki? - zapytała, obracając się w powietrzu plecami do podłogi, ściskając białą poduszkę na klatce piersiowej.
- Z chęcią Ci to zademonstruję. Wpierw jednak chciałbym poznać twe imię, dziewczynko - powiedziałem, uśmiechając się rozbrajająco. - Tsunade-sama, proszę pomóc Raikage, przyda mu się pomoc.
- Grabisz sobie - mruknęła niepewnie, po czym oddaliła się.
- Zaczniemy nasz pojedynek? - dopytywała znużona białowlosa.
Uśmiechnąłem się delikatnie, przeczuwając, że będzie to jedna z najcięższych walk, jakie stoczyłem.
- "Cóż..." - przeleciało mi przez myśl. - "Może nie będzie dużo silniejsza niż Kakuzu?"
Skoczyłem do przodu, uwalniając katanę z pochwy, gdy podłoga pode mną zaczęła się załamywać. Zielonooka wycofała się do tyłu, unikając kontrataku.
- "Postawić na atak frontalny, czy dywersję. Jeśli frontalny, to czym zaatakować? Dywersja? Bunshin, bomby dymne, para wodna?" - cicho obmyślałem plan. Słowa w głowie układały się z rozsypanki w ciąg słów bez większego znaczenia.
Uśmiechnąłem się drapieżnie, gdy strategia stała się jasna.
Spoglądałam ze znużeniem na odwróconą twarz blond chūnin'a, gdy na jego twarzy pojawił się ten rodzaj uśmiechu. Ciarki przeszły przez moje ciało, które wypełniało się podnieceniem i adrenaliną.
- "Jeszcze nikt na mnie tak zadziałał samym wyrazem twarzy" - przeleciało mi przez głowę. Uśmiechnęłam się, obracając ciałem o 180 stopni, a następnie wyprostowałam się w powietrzu. W tym samym momencie chūnin pojawił się przede mną z zamiarem przebicia się przez moją poduszkę. Zaskoczona tą niebywałą prędkością odsunęłam się do tyłu, lecz ostrze zatopiło się wgłąb trzymanej przeze mnie rzeczy. Zaśmiałam się, gdy jego szabla złamała po uderzeniu w metal znajdujący się w środku. Robiąc pełen obrót, kopnęłam go w twarz.
Gdy kawałek ostrza odleciał gdzieś za moje plecy, stanąłem całkowicie zaskoczony tym obrotem spraw. Nie straciłem jednak na czujności i zaraz trzymałem za nogę Kage, by razem obrócić nią wokół siebie i uderzyć w ścianę budynku.
- "Kuso!" - warknąłem w myślach, oglądając krytycznie katanę z każdej strony. - Jestem beznadziejny...
Odskoczyłem na barierki, gdy podłoże pode mną po raz kolejny się zawaliło.
- Cholera, mój plan spalił na panewce - westchnąłem, wstając z pozycji kucającej. - I chyba muszę oddać pojedynek - mruknąłem, przyglądając się krytycznie szabli.
- Wy, mieszkańcy Konoha jesteście przezabawni - dopowiedziała, lądując na ziemi.
- Naprawdę? - zapytałem, siadając na barierce. - W jakim sensie?
Białowłosa splotła dłonie, posyłając w moją stronę wyzywające spojrzenie. Na całej arenie zaczęły robić się szpary w ścianach, które pogłębiały się z każdą chwilą. Co bardziej rozgarnięci Shinobi uciekli. Kawałki zaczęły się oddzielać od siebie i unosić, krążąc wokół Kage.
Z zainteresowaniem przyglądałam się mężczyźnie, który skakał z jednego kawałka ściany na drugi, niszcząc te, które leciały w jego stronę. Co kilka minut odłamywałam kolejne kawałki ziemi, by zaatakować go większą ilością kamienia. Radził sobie co najmniej bardzo dobrze, więc po dwudziestu minutach pstryknęłam palcami. Wszystko wewnątrz "mojej orbity" zatrzymało się, włącznie z chłopakiem.
- Pozwól, że to zakończę. Dla twojego własnego dobra - stwierdziłam, ponownie pstrykając.
Rozejrzałam się zdziwiona, gdy nie usłyszałam huku eksplozji.
- W takim razie pozwól, że to jednak ja to zakończę - mruknął chūnin unosząc się w powietrzu na moim poziomie. Wyglądał całkowicie inaczej, niż te kilka sekund temu.
Głowa została pozbawiona opaski, ukazując drugie oko. Oba zresztą wwiercały się we mnie, przybierając formę Sharingan'a z pięcioma czarnymi płatkami sakury. Z jego płaszcza spływał czarny płomień, a ciało znajdowało się w wielkim, białym lisie, który emanował czarną aurą.
Cofnęłam się do tyłu, wydając odgłos charakterystyczny dla stawiania kroku. Rozejrzałam się. Znalazłam się w małym pokoju oświetlonym przez jedną, małą żarówkę, która emitowała lekkie, pomarańczowe światło. W pomieszczeniu znajdował się również niewielki stół oraz krzesło, na którym ktoś siedział. Najprawdopodobniej był martwy, gdyż głowa leżała na blacie. Nie tracąc czujności, zbliżyłam się do ciała, w pewnym momencie dostrzegając kobiece kształty. Z narastającym przerażeniem odwróciłam jej twarz w moją stronę.
Odsunąłem ostrze, zanim rozbiło się o metalową płytę w poduszce, a białowłosa opadła nieprzytomna na moje przedramię. Schowałem katanę, zasłoniłem oko opaską, a następnie ułożyłem dziewczynę przy ścianie, by uwięzić ją w kamiennym więzieniu.
- "Poradziłeś sobie beze mnie" - usłyszałem cichy pomruk wewnątrz umysłu. Usta rozwarły mi się w delikatny uśmiech, a następnie oddaliłem się w celu pomocy siłom Konoha'y w walce.
- "Za bardzo mi to przypomina mój poprzedni egzamin" - przeleciało mi przez myśl, nie zwalniając tempa. Trójka Shinobi przede mną była szybka, a przemiana Fū właśnie trwała. - Ej! Stójcie, do cholery!
Uskoczyłem w bok, unikając trzech kunai, po czym usiadłem na gałęzi w odpowiedniej pozycji.
- "Możesz mi pomóc?" - zapytałem, a już po chwili poczułem dwukrotnie szybsze pochłanianie chakra'y natury. - "Dzięki."
Wstałem, wypuszczając nabrane powietrze. Odbiłem się od gałęzi, łamiąc ją. W ciągu trzech minut dogoniłem przeciwników.
- Senpō: Chōōdama Rasen Tarengan! - krzyknęły oba klony, uderzając w przeciwników po bokach. Siła eksplozji odrzuciła Jinchūriki daleko do przodu, mi udało się zatrzymać i zasłonić kamiennym więzieniem, które szybko się rozpadło.
- Kuso, nie spodziewałem się takiej mocy - zakasłałem, śmiejąc się z samego siebie. - Zatańczymy?
- Chyba nie mam wyboru - mruknąłem, chwytając za opaskę. - A tak bardzo chciałem uniknąć użycia tego.
- Ostatni etap egzaminu na Jōnin'a rozpocznie walka Nara Shikamaru przeciwko Uzumaki'emu Naruto! - zaczął Kakashi, spoglądając raz na mnie, raz na bruneta. - Gotowi?
- Yhy - mruknąłem, gdy mój przeciwnik kiwnął głową.
Cienie wynurzyły się z ziemi, przebijając ciało. Moja postać zafalowała, po czym zniknęła. Shikamaru odskoczył do tyłu, unikając mojego ataku od góry. Kątem oka dostrzegłem, że technika dalej trwała, więc ruszyłem na bruneta. Będąc tuż przed nim, wskoczyłem na jego ramię, po czym wybiłem się w niego. Cienie wbiły się w ziemię tuż przed członkiem klanu Nara, a następnie wynurzyły się za jego plecami, by dalej za mną podążać. W powietrzu stworzyłem trzy klony. Ja i moja kopia zostaliśmy rzuceni za Nara'ę, który obrócił się ku nas. Kątem oka dostrzegłem, jak cienie dorywają moje dwa klony i znikają.
- Katon: Gōkakyū no Jutsu! - krzyknął mój klon, posyłając w stronę bruneta technikę. Odczekałem kilka sekund, po czym ruszyłem za nią, utrzymując stałą odległość. Shikamaru przeskoczył ją, a mój klon zniknął.
- "Trzymając katanę pod tym kątem zetnę mu głowę, gdy dotknie ziemi" - przeleciało mi przez myśl, ale nie zmieniłem położenia szabli. - Szykuj się! - krzyknąłem, wyprowadzając cięcie. Usłyszałem pomruk, po czym w moją stronę zostały posłane trzy schuriken'y. Wypuściłem powietrze z ust, gdy broń minęła mnie minimalnie, a moje ostrze ścięło głowę przeciwnika.
- Ale to kłopotliwe - stwierdził Nara poważnym tonem. Zgodziłem się z nim, kiwając głową.
Usłyszałem wybuch w loży Kage i wrzaski na trybunach.
- Tak myślałem, że będzie podobnie, jak na egzaminie na chūnin'a - warknąłem, rozglądając się w poszukiwaniu przeciwników.
- Iwa i Kusa - mruknął brunet.
- I Oto - dodałem, trącając charakterystyczną opaskę na ściętej głowie Shinobi'ego.
- Ale to kłopotliwe - mruknęliśmy oboje.
- Witaj, Tsunade-sama.
- Hana, Yondaime Tsuchikage, hmm? - mruknęła blondynka, przyglądając się swojej przeciwniczce z drapieżnym błyskiem.
- Wybacz, Hokage-sama, ale z przykrością muszę panią poinformować, że ten kąsek należy do mnie - zamruczałem, chwytając pewnie rękojeść ostrza.
- Naruto? - zapytała zdziwiona.
Wzrok białowłosej Kage skupił się na oku przybysza.
- Cóż to za dziwne oko, gaki? - zapytała, obracając się w powietrzu plecami do podłogi, ściskając białą poduszkę na klatce piersiowej.
- Z chęcią Ci to zademonstruję. Wpierw jednak chciałbym poznać twe imię, dziewczynko - powiedziałem, uśmiechając się rozbrajająco. - Tsunade-sama, proszę pomóc Raikage, przyda mu się pomoc.
- Grabisz sobie - mruknęła niepewnie, po czym oddaliła się.
- Zaczniemy nasz pojedynek? - dopytywała znużona białowlosa.
Uśmiechnąłem się delikatnie, przeczuwając, że będzie to jedna z najcięższych walk, jakie stoczyłem.
- "Cóż..." - przeleciało mi przez myśl. - "Może nie będzie dużo silniejsza niż Kakuzu?"
Skoczyłem do przodu, uwalniając katanę z pochwy, gdy podłoga pode mną zaczęła się załamywać. Zielonooka wycofała się do tyłu, unikając kontrataku.
- "Postawić na atak frontalny, czy dywersję. Jeśli frontalny, to czym zaatakować? Dywersja? Bunshin, bomby dymne, para wodna?" - cicho obmyślałem plan. Słowa w głowie układały się z rozsypanki w ciąg słów bez większego znaczenia.
Uśmiechnąłem się drapieżnie, gdy strategia stała się jasna.
Spoglądałam ze znużeniem na odwróconą twarz blond chūnin'a, gdy na jego twarzy pojawił się ten rodzaj uśmiechu. Ciarki przeszły przez moje ciało, które wypełniało się podnieceniem i adrenaliną.
- "Jeszcze nikt na mnie tak zadziałał samym wyrazem twarzy" - przeleciało mi przez głowę. Uśmiechnęłam się, obracając ciałem o 180 stopni, a następnie wyprostowałam się w powietrzu. W tym samym momencie chūnin pojawił się przede mną z zamiarem przebicia się przez moją poduszkę. Zaskoczona tą niebywałą prędkością odsunęłam się do tyłu, lecz ostrze zatopiło się wgłąb trzymanej przeze mnie rzeczy. Zaśmiałam się, gdy jego szabla złamała po uderzeniu w metal znajdujący się w środku. Robiąc pełen obrót, kopnęłam go w twarz.
Gdy kawałek ostrza odleciał gdzieś za moje plecy, stanąłem całkowicie zaskoczony tym obrotem spraw. Nie straciłem jednak na czujności i zaraz trzymałem za nogę Kage, by razem obrócić nią wokół siebie i uderzyć w ścianę budynku.
- "Kuso!" - warknąłem w myślach, oglądając krytycznie katanę z każdej strony. - Jestem beznadziejny...
Odskoczyłem na barierki, gdy podłoże pode mną po raz kolejny się zawaliło.
- Cholera, mój plan spalił na panewce - westchnąłem, wstając z pozycji kucającej. - I chyba muszę oddać pojedynek - mruknąłem, przyglądając się krytycznie szabli.
- Wy, mieszkańcy Konoha jesteście przezabawni - dopowiedziała, lądując na ziemi.
- Naprawdę? - zapytałem, siadając na barierce. - W jakim sensie?
Białowłosa splotła dłonie, posyłając w moją stronę wyzywające spojrzenie. Na całej arenie zaczęły robić się szpary w ścianach, które pogłębiały się z każdą chwilą. Co bardziej rozgarnięci Shinobi uciekli. Kawałki zaczęły się oddzielać od siebie i unosić, krążąc wokół Kage.
Z zainteresowaniem przyglądałam się mężczyźnie, który skakał z jednego kawałka ściany na drugi, niszcząc te, które leciały w jego stronę. Co kilka minut odłamywałam kolejne kawałki ziemi, by zaatakować go większą ilością kamienia. Radził sobie co najmniej bardzo dobrze, więc po dwudziestu minutach pstryknęłam palcami. Wszystko wewnątrz "mojej orbity" zatrzymało się, włącznie z chłopakiem.
- Pozwól, że to zakończę. Dla twojego własnego dobra - stwierdziłam, ponownie pstrykając.
Rozejrzałam się zdziwiona, gdy nie usłyszałam huku eksplozji.
- W takim razie pozwól, że to jednak ja to zakończę - mruknął chūnin unosząc się w powietrzu na moim poziomie. Wyglądał całkowicie inaczej, niż te kilka sekund temu.
Głowa została pozbawiona opaski, ukazując drugie oko. Oba zresztą wwiercały się we mnie, przybierając formę Sharingan'a z pięcioma czarnymi płatkami sakury. Z jego płaszcza spływał czarny płomień, a ciało znajdowało się w wielkim, białym lisie, który emanował czarną aurą.
Cofnęłam się do tyłu, wydając odgłos charakterystyczny dla stawiania kroku. Rozejrzałam się. Znalazłam się w małym pokoju oświetlonym przez jedną, małą żarówkę, która emitowała lekkie, pomarańczowe światło. W pomieszczeniu znajdował się również niewielki stół oraz krzesło, na którym ktoś siedział. Najprawdopodobniej był martwy, gdyż głowa leżała na blacie. Nie tracąc czujności, zbliżyłam się do ciała, w pewnym momencie dostrzegając kobiece kształty. Z narastającym przerażeniem odwróciłam jej twarz w moją stronę.
Odsunąłem ostrze, zanim rozbiło się o metalową płytę w poduszce, a białowłosa opadła nieprzytomna na moje przedramię. Schowałem katanę, zasłoniłem oko opaską, a następnie ułożyłem dziewczynę przy ścianie, by uwięzić ją w kamiennym więzieniu.
- "Poradziłeś sobie beze mnie" - usłyszałem cichy pomruk wewnątrz umysłu. Usta rozwarły mi się w delikatny uśmiech, a następnie oddaliłem się w celu pomocy siłom Konoha'y w walce.
- "Za bardzo mi to przypomina mój poprzedni egzamin" - przeleciało mi przez myśl, nie zwalniając tempa. Trójka Shinobi przede mną była szybka, a przemiana Fū właśnie trwała. - Ej! Stójcie, do cholery!
Uskoczyłem w bok, unikając trzech kunai, po czym usiadłem na gałęzi w odpowiedniej pozycji.
- "Możesz mi pomóc?" - zapytałem, a już po chwili poczułem dwukrotnie szybsze pochłanianie chakra'y natury. - "Dzięki."
Wstałem, wypuszczając nabrane powietrze. Odbiłem się od gałęzi, łamiąc ją. W ciągu trzech minut dogoniłem przeciwników.
- Senpō: Chōōdama Rasen Tarengan! - krzyknęły oba klony, uderzając w przeciwników po bokach. Siła eksplozji odrzuciła Jinchūriki daleko do przodu, mi udało się zatrzymać i zasłonić kamiennym więzieniem, które szybko się rozpadło.
- Kuso, nie spodziewałem się takiej mocy - zakasłałem, śmiejąc się z samego siebie. - Zatańczymy?
Troche jest nie zrozumiała walka Naruto z kage. I jak on zdobył własnego sharingana?! Czy to przez czakrę natury? I od kiedy Kyuubi mu pomaga? Jaka była reakcja Fukasu na sharingana? Notka fajna ale dłuuugo trzeba było czekać. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńDomi.
Przecież w pierwszej notce było że zabrał sharingana itachiego później
Usuńsakura mu go przeszczepiła
Tak, ale z tego co tutaj zrozumiałam, to miał sharingana w obu oczach i z innym wzorem niż ten Shisui'ego. Shisui miał coś jakby wykszywiony shirken, a Naruto był z wzorem kwiata sakury.
UsuńDomi.
Jeżeli dobrze zrozumiałem całą notke, to Naruto wprowadził już na samym początku walki przeciwniczke w iluzje, więc wszystko mogło być wykreowane przez niego ;) Wszystko jest dozwolone, nic nie jest prawdziwe ;P
UsuńShinji
Boskoooo, jak zawsze notka mi się podoba. Warto było czekać ^^ Czekam na next z niecierpliwością ;D
OdpowiedzUsuńShinji