Densen - Nana 70%

Jeśli długo nie ma rozdziału - czytaj chat!

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział II Kirigakure no Sato

M.N.H.N. II

   Biegł w zastraszającym tempie. Blond włosy co chwile zasłaniały jego błękitne oczy, przez co musiał je odgarniać, by przypadkiem nie uderzyć w drzewo.
   - Naruto-kun ! – słychać było w oddali. Były to dwie dziewczyny. Obie w wieku 12 lat. Jedna blondynka o niebieskich oczach ubrana w czarną koszulkę nocną i miniówkę, druga natomiast posiadała rozpuszczone brunatne włosy i brązowe oczy. Ubrana była w różową bluzkę bez rękawów i zielone hajdawery do połowy łydki. Obie goniły swojego rówieśnika. Twarze miały zarumienione.
   - „Hahahaha! Naruto, uciekasz przed dziewczynami?” – śmiał się demon.
   - „Chikusho! Myślałem, że będą przerażone, a nie, że im się to spodoba! Nic nie poszło tak jak planowałem!” – darł się zrozpaczony. Jego planem był gwałt. Tak, gwałt. Próbował zgwałcić je za pomocą kunai, lecz im się to spodobało i chciały więcej… Na początku mu też się to podobało, ale one chciały rozpiąć mu rozporek. Spanikował i zwiał. Teraz gonią go już od jakichś 6 godzin. Za dwie miał dobiec do Kirigakure no Sato. W wiosce, którą aktualnie mijał, skręcił w prawo, wyrzucając coś w śmieci. Obie pobiegły za nim. Zmienił kierunek. Po trzech godzinach stanął. Obrócił się do dziewczyn, a te rzuciły się na niego. Gdy już miały go przewrócić, ten nagle zniknął, pozostawiając po sobie żółto-czarny błysk oraz karteczkę. Zdziwione dziewczęta na początku leżały na gałęzi zdziwione, a później otworzyły list.



Tenten i Ino
Wybaczcie, ale nie powiem gdzie przebywam.
Tak nie może być. To nie było w planie.
Żegnam i pozdrówcie Sakurę…

                                                         N.N.

   - „Uff… zgubiłem je” – pomyślał blondyn, pojawiając się na ścianie, tuż nad śmieciami. Wyciągnął kunai z śmieci i ruszył w dalszą drogę do Kirigakure. Gdy wyszedł za mury wioski, usłyszał szaleńczy śmiech. Rozejrzał się. Zaczął poszukiwania źródła odgłosu. Po kilku minutach zauważył jakiegoś mężczyznę, który dobierał się do jakieś kobiety, a ta mu się wyrywała. Uśmiechnął się. Rzucił kuani daleko w krzaki. Tak jak się spodziewał, oprawca nie zareagował. Zniknął w żółto-czarnym błysku. Po drodze do kunai chwycił mężczyznę za nadgarstek i znikł razem z nim. Kobieta nawet nie zauważyła. Pojawili się kilkadziesiąt metrów dalej. Zboczeniec spojrzał na młodzieńca zdziwiony. Niestety, usłyszał tylko kilka słów, zanim skonał.
   - Kitsune Katon: Hinoke! – niebieski ogień doszczętnie spalił człowieka. Uśmiech naszemu blondynowi nie schodził z twarzy jeszcze przez kilka minut. Skoczył na drzewo. Zaczął rzucać kunai z trzema ostrzami i znikać w żółto-czarnym błysku. Po zaledwie pół godzinie znalazł się w dolinie, gdzie widok zasłaniała mgła. Była jakby częścią tego miejsca. Przynajmniej takie uczucia odczuwał Naruto. Zaczął kierować się w stronę bramy wioski. Mimo mgły, był w stanie nakierować się na bramę tylko dzięki wyczuwania chakry. W końcu, po małych trudnościach, dotarł do wejścia. Stali tam dwaj członkowie ANBU, którzy pewnie robili za strażników. Szybko wyciągnął opaskę z kieszeni po czym przekreślił znak Konoha na blaszce. Schował ją powrotem, a następnie ruszył w stronę bramy. Strażnicy nawet go nie ruszyli. Pewnie nie uznali go za zagrożenie. Ruszył w stronę „pałacu” Mizukage. Po drodze zawiesił sobie opaskę na szyi. Z takim wyglądem dotarł aż pod biuro Kage. Zapukał, a po dość głośnym „wejść” wszedł do gabinetu. Pomieszczenie był w kształcie sześcianu. Po bokach przytwierdzone do ściany stały sofy. Na wprost od drzwi stało dębowe biurko z małą ilością papierów. Za miejscem pracy Mizykage stała szklana ściana, a przy ów meblu siedziała młoda, na około 25 lat, szczupła kobieta o długich do kostek kasztanowych włosach zasłaniających prawe oko. Oczy miała jasnozielone. Ubrana była w ciemno-zielony strój do kolan. Widać było, że pod spodem nosi siateczkową koszulę, która obejmowała więcej górnej części ciała niż suknia, pozostawiając jednak spory dekolt.


   - Witam Mizukage-sama. Nazywam się Naruto Namikaze. Pochodzę z Konoha Gakure no Sato, z której uciekłem. Chciałbym dołączyć do społeczeństwa Kirigakure no Sato – powiedział głęboko się kłaniając w geście szacunku. Kobieta spojrzała na niego zdziwiona. Po chwili zaczęła oglądać go od stóp do głowy.
   - „Słodki” – przeleciało jej przez myśl. – Oczywiście, przyjmę cię do wioski. Nazywam się Mei Terumi. Miło mi cię poznać. Widząc, że masz opaskę Liścia mam uważać, że jesteś Genin'em tak ? – zapytała, przegryzając dolną wargę, na co Namikaze nie zareagował.
   - Hai Mizukage-sama! Dziękuję – powiedział, po raz kolejny się kłaniając.
   - Nie musisz mi się kłaniać. I mów mi Mei – powiedziała, uśmiechając się szeroko. – Proszę oto papiery. Usiądź sobie tam i wypełnij je – powiedziała, podając mu dokument. Ten odebrał go, dziękując i usiadł na skórzanej sofie. Uzupełnił go, a następnie podał przywódczyni wioski.
   - Hmm… jest problem… Masz 12 lat, a nasza akademia obowiązuje do 13 roku życia… To nie problem, że pójdziesz na jeszcze jeden rok? – zapytała w duchu ciesząc się, że będzie dłużej przebywał w wiosce. – Na ten czas zamieszkasz w pokoju obok mojego.
  - Arigatō Mei-sama – powiedział, kłaniając się. Pokręciła głową rozbawiona, rzucając mu klucze.
   - Ten przydomek sama mógłbyś sobie odpuścić – powiedział rozbawiona, a następnie westchnęła. – Siadaj na kanapie. Zaraz dokończę i pokaże ci, gdzie mieszkasz…
   - Hai Mei-sama! Proszę wybaczyć, ale mimo wszystko, czuję do pani szacunek – powiedział po raz enty kłaniając się przed nią. Ta tylko westchnęła i powróciła do podpisywania różnych dokumentów. Nasz blondyn usiadł na sofie i czekał z starą opaską zasuniętą na oczy. Z nudów założył ręce na tył głowy, a nogi położył na stole. Kilka razy do gabinetu pukały różne drużyny i zdawały raport. Oczywiście, nie obeszło się bez dziwnych spojrzeń na Namikaze. W końcu weszła kolejna drużyna. Ta była jednak specyficzna. Składała się z sensei i tylko dwóch geninów.
   - Mizukage-sama! Z niezadowoleniem muszę powiedzieć, że członek naszej drużyny Hayate(łagodny z jap.) Hitomi(oczy z jap.) został zabity podczas trwania misji w górach. Jego ciało zostało strawione przez ogień przeciwnika – odparł, kłaniając się nisko. Widać było, że zżyli się z tym shinobi. Mieli żałobę wypisaną na twarzy. A dziewczyna, która wchodziła w teraźniejszy skład drużyny płakała. Musiał być dla niej ważny.
   - No, Naruto… Masz szansę… Nie będziesz musiał iść do Akademii jeśli przynajmniej zmęczysz tego człowieka, oczywiście nie sam. Pomogą ci Aiko i Oruga – powiedziała Kage. Zdjąłem opaskę. Mizukage wskazywała na dorosłego, ok. 26 lat mężczyznę. Miał długie do łopatek czarne włosy i zielono-niebieskie oczy. Ubrany był w zwyczajną czarną koszulkę i kamizelkę junina. Miał również zwyczajne spodnie i buty shinobi. Od połowy czoła poprzez lewe oko, aż do końca twarzy widoczna była blizna od ostrza. – „Żeby nie było, że nie dałam mu szansy. I tak nie wygra. Hana mógłby zaatakować pół Akatsuki i przeżyłby , zwyciężając...” Sethu Hana. Jeśli ta trójka cię zmęczy będziesz musiał przyłączyć go do drużyny 5 – głos miała stanowczy i poważny, jednak na jej twarzy gościł uśmieszek. Jounin skinął głową. Widać było jednak jego brak poparcia w tej decyzji. Cała piątka ruszyła na pole treningowe. Była to polana w granicach murów wioski. Zapewne było wzniesiona tam jakaś bariera blokująca chakrę, ponieważ ów mgły tam nie było. Szybkie rozpoznanie terenu przez prawe oko błękitnookiego. Mimo wszystko dopiero teraz przyjrzał się dwójce bliźniąt. Aiko jak i Oruga posiadali ciemny blond włosy i niebieskie wchodzące w zieleń oczy. Po budowie ciała widać było, że Aiko specjalizuje się w Tajjutsu. Nie był jednak w stanie ocenić umiejętności dziewczyny.
   - Gotow ? Start! – wypowiedziała Mizukage. Aiko jak na komendę zniknął. Oruga zniknęła pod ziemią.
   - „Świetnie. Zostałem tylko ja” – pomyślał młodzieniec. Spojrzał na przyszłego sensei. Zdziwił się widząc, że ten skacze z jednego miejsca na drugie. Ze zdziwieniem spostrzegł, że miejsca, w których wcześniej stał starszy blondyn powstawały dziury. Zauważył błyski. – „Ten dzieciak bez pomocy Hirashimu jest szybszy ode mnie!” – pomyślał chwaląc w myślach prędkość towarzysza. Usunął się po cichu w głąb lasku, który znajdował się za nim. Schował się za drzewami. Zaczął składać pieczęci. Z drzewa przed nim wyszła głowa i część szyi Orugi.
   - Co? – zapytał oschle. Blondynka spojrzała na niego zimno, po czym wyszła z drzewa.
   - Nic, stoję sobie – odparła. – A co, nie można?
   - Nic takiego nie mówiłem - odpowiedział, po czym zatrzymując się na pieczęci tygrysa otwartą dłonią dotknął oczu.
   - Kyuubi no Yoko: Shisen – wyszeptał. Przekręcił dłonie na zewnątrz twarzy. Blondynka spojrzała w oczy swojego kompana. Zdziwiła się znacznie. W lewym oku posiadał Sharingana z trzema łezkami, a w prawym rozbudowanego do Elternal Manegyou Sharingana.
   - „Prawie dobrze. Masz drugi poziom Sharingana w lewym i aż EMS w prawym” – oznajmił mieszkaniec duszy blondyna. Widać było, że jest zadowolony z tego, co zrobił jego nosiciel.
   - Nawet dobrze – powiedział sam do siebie niebieskooki. Z jego koszuli wydarła się czerwona chakra w kształcie łapy. Chwyciła drzewo, za którym się chowali. Dwójka walczących spojrzała w ich stronę. Czerwona łapa objęła w tali Sethu. Ten spojrzał na nią zdziwiony. Zaczął lecieć w zastraszającym tempie w górę. Ręka miotnęła go w drzewa. Uderzył robiąc dość duży krater.
   - „Co to kurwa było?!” – pomyślał. Z szokiem zauważył, że chakra nadal do niego przylega. Ruszyła. Tym razem uderzał o drzewa. Gdy myślał, że zaraz odbije się od jednego z nich, otrzymał prawy sierpowy w nos. Sprawca okazał się źródłem ów ręki. Spojrzał mu w oczy.

   Rozejrzał się. Wszędzie była pustka. Nic, oprócz nieograniczonej ciemności. Ledwo mógł dostrzec swoje dłonie.
   - Gdzie ja jestem? – zapytał sam siebie. Jego echo roznosiło się jeszcze kilka minut. Zrobił krok. Krajobraz się zmienił. Leżał w małym ciele pomiędzy jakimiś budynkami. Na około niego stali pijani ludzie. Bili go wyzywając od demonów. Ból był nie do zniesienia. Teraz stał na dachu. Jakiś shinobi trzymał go za nogę stojąc na drugim piętrze. Pod nimi był betonowy chodnik. Puścił go uderzył plecami o ziemię. Złamał kilka kości. Kolejna zmiana miejsca. Teraz stał między ludźmi. Mijali go popychając go i obdarowując zimnym, oschłym i nienawistnym spojrzeniem. Poczuł kunai, które zrobiły mu rozcięcia. Sprawcami byli ninja, którzy go mijali. Poczuł nienawiść do wioski. Nie. Do ludzi w niej mieszkających. Czerwona chakra go otuliła. Po raz kolejny obraz się zmienił. Stał przed lasem. Na około było mnóstwo ludzi. Był jakiś festyn. W tle słychać krzyki „Na cześć Yondaime Hokage!” bądź „Śmierć Kyuubiemu”. Ludzie zaczęli rzucać w młodzieńca wszystkim czym chcieli. Nożami, butelkami bądź nawet kamieniami. Noże wbijały się w drobne ciało ośmiolatka. Butelki odbijały się od ciała dziecko, bądź roztrzaskiwały się o skórę. Kamienie przeważnie raniły głowę dziecka. Mimo tego wszystkiego, dzieciak nawet nie drgnął. Patrzył się ślepo przed siebie. Nagle poczuł ból w sercu.

   Teraz leżał w swoim normalnym ciele. Był spocony. Rany jakie odczuł mimo zmiany ciała pozostały. Spojrzał na Namikaze. Klęczał podpierając się jedną ręką. Drugą zasłaniał lewe oko. Wzrok miał skierowany w dół. Nagle spod ziemi wyrosły czerwone słupy chakry, które przygwoździły Hane do ziemi. Cała trójka(przypominam o obecności Orugi i Aiko) usłyszała cichy śmiech. Dochodził on od Naruto. Spojrzał na nich odsłaniając oko. Lewe oko nic, a nic się nie zmieniło. Prawe jednak zmutowało. Miało, aż cztery łezki wokół pionowej źrenicy.
   - „Kurama, ja nic nie wiedzę na prawe oko…” – oznajmił,dalej chichocząc.
   - „Spokojnie, to się zmieni. Dziwnym trafem twoje oko zmutowało. Spróbuj wyłączyć Kekkei Genkai” – powiedział trochę niespokojny mieszkaniec duszy. Tak jak powiedział Kyuu, Naru spróbował wyłączyć limit krwi. EMS najpierw przeszedł do stanu MS, a później, o dziwo do wyglądu identycznego do prawego. Z przerażenia, iż nie może dezaktywować oczu jęknął. Poczuł ból w klatce piersiowej. Spojrzał w tamto miejsce. W jego ciało wbite pozostał czarny pręt. Spojrzał na przeciwnika. Fioletowe oko z okręgami i Elternal Mangekyou Sharingan. Wyciągnął pręt z ledwością. Zaatakował go nim, lecz ten odsunął się kilka kroków. O dziwo, robiąc mały krok pojawił się tuż przed nim wbijając mu pręt w brzuch i razem z nim padając na ziemię. Siłą woli odrzucił go od siebie. Blondyn nadal oszołomiony swoją szybkością przywalił w drzewo. Oruga i Aiko pojawili się tuż koło mnie.
   - Aiko, z tego co widzę, jesteś dobry w Taijutsu. Zajmij go czymś – jak na komendę, blondyn uśmiechnął się i znikł. – Oruga, ty jesteś dobra w Nin. Znasz technikę Fūton: Sōfū? – kiwnięcie głową. Zaczęła składać pieczęci. Czekała na jego znak. On też złożył pieczęci.
   - Aiko, uciekaj! – krzyknął. Ten zniknął, a zdziwiony sensei zaczął zmagać się z potężnym ciśnieniem wiatru.- Kitsune Katon: Akuma no Honou! – w stronę bruneta leciał strumień białego ognia z temperaturą co najmniej 1300 stopni Celsjusza. Nie widząc drogi ucieczki złożył kilka pieczęci.
   - Suiton: Bomba Chakry! – krzyknął, a mgła, która wisiała wysoko w powietrzu zalała ogień, o dziwo nie gasząc go. Hektolitry wody przy najmniejszym dotyku ognia wyparowywały. Żywioł zniszczenia zmniejszył jednak swoją temperaturę i kolor do pomarańczowego, czyli do co najmniej 1100 stopni Celsjusza.
   - „Kocham ogień… Fajnie by było, gdyby mnie otulił…” – przeleciało przez myśl blondynowi patrząc na to zjawisko z podziwem w oczach. Nagle stałą się rzecz niesłychana. Ogień sam z siebie zmienił kierunek. Teraz z nadzwyczajną prędkością kierował się w stronę Naruto.
  - Co do…

C.D.N.

Kitsune Katon: Hinoke - Lisi stly ognia: Żar ognia; nie jestem do końca pewny, czy "Kitsune Katon" to dobre sformułowanie, gdyż równie dobrze mogłoby być Zurui, co oznacza "lisi". Albo nawet Fokushi, albo Sakushi. Riji mi też kiedyś wyszło, ale niech już będzie Kitsune Katon...
Kitsune Katon: Akuma no Honou - Lisi styl ognia: Demoniczny płomień
Fūton: Sōfū - Uwolnienie Wiatru: Podmucj

1 komentarz:

  1. Witam,
    ach to było piękne, Ino i Tenten latają za Naruto, ta walka cudowna, czyżby ogień chciał spełnić tą jego prośbę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Klawiatura nie gryzie - zmotywuj mnie ;)