Densen - Nana 70%

Jeśli długo nie ma rozdziału - czytaj chat!

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział VI Dwie kobiety, jedno serce

Uwaga!
Mały przeskok o ok. rok i 3-6 miesięcy :3
Rozdział VII jest na PenDrive, który ma moja nauczycielka od EDB, gdyż nakręciłem parę filmików, które chciałaby zobaczyć(dotyczące Pierwszej Pomocy Przedmedycznej), więc powinien pojawić się gdzieś koło piątku, soboty, ponieważ chciałem coś w nim zmienić. Oczywiście, jeśli gdzieś wyjadę(bo wakacje) to pojawi się niestety trochę później ;/

M.N.H.N. VI

Niczym oparzony zacząłem cofać się w tył, byle uniknąć kontaktu z moimi oprawcami. Ucieczka przed pięcioma mężczyznami nie była długa, ponieważ dość szybko uderzyłem plecami o skałę. Powoli zaczęli się do mnie zbliżać, a ja z przerażenia zamknąłem oczy.
- Ej, wy - dało się usłyszeć nade mną. - Zostawcie mojego młodszego brata.
- Co? - powiedział jeden z mężczyzn. Nie wiedziałem, kim jest mój bohater, ale najwyraźniej pomylił mnie z kimś. Nie miałem zamiaru mu uświadamiać, że najprawdopodobniej się pomylił do czasu, aż ich nie pokona. Jeśli oczywiście mu się to uda. Otworzyłem oczy, które ujrzały postać w czarnym płaszczu stojącą do mnie plecami i piątkę bandytów oddalonych ode mnie dobre kilka metrów. Nowo-przybyły wystawił rękę w bok, po czym odsunął rękaw. Na jego dłoni pojawił się niebieski ogień, który szybko rozprowadził się po całej ręce.
- Kim jesteś? - zapytał lider.
- Synem szatana, ale ty możesz zwać mnie Ketsueki chi(krew cierpiącego)! - odpowiedział, po czym skierował dłoń w ich kierunku. Wydobył się z niej ogromny płomień, który spalił ich ciała na popiół, co trwało mniej niż 10 sekund. Nie chciałem na to patrzeć, więc zamknąłem oczy i skuliłem się.
- Chodźmy, Thoki-chan - powiedziała do mnie wysoka postać. Ściągnęła kaptur, a moje oczy zatrzymały się na jego prawy policzek.
- Pan jest taki sam jak ja! - wykrzyknąłem pokazując na odkrytą klatkę piersiową. Czarnowłosy zaśmiał się szczerze i przyklęknął przede mną.
- Tak, Thoki-chan. Jestem Shi i jestem twoim starszym bratem. Szukałem cię dość długo, a teraz możemy być razem - uśmiechnął się i podał mi dłoń, którą ochoczo chwyciłem. Nie wyczuwałem od niego kłamstwa, które potrafiłem bardzo dobrze wyczuć, więc zaufałem mu.
- Gdzie idziemy, Shi-sama? - zapytałem po kilku krokach.
- Mów mi Ani - rzekł przystając, a następnie podniósł mnie i posadził mnie na barana. - Do domu.

Przy bramie spotkaliśmy się z drużyną 5, w skład której między innymi wchodziła Kyoko.
- Yo, Kyo-chan! - przywitałem się. - Idziecie na misję?
- Hai, Namikaze-san - powiedziała kłaniając się w geście przywitania.
- Ehh... Kyo-chan, mówiłem, byś zwracała się do mnie po imieniu, a nie nazwisku - westchnąłem.
- Hai, Namikaze-san - powiedziała bez emocji. Czy ona jest głucha?
- Nie ważne. Poznaj mojego Otouto, Thoki-chan, to Kyoko Sayuri, osoba, którą uważam za przyjaciółkę. Uczyłem jej tego i owego w Akademii - zaśmiałem się na wspomnienia z ostatniej klasy, kiedy to całą czwórką urywaliśmy się z lekcji i chodziliśmy na pola treningowe ANBU. Wszystko co dobre musiało się jednak skończyć. Mei-chan widząc mój potencjał przez miesiąc walczyła z radą i wygrała - mianowała mnie członkiem ANBU. Na początku byłem wniebowzięty. Ciągłe sparingi z członkami oddziału, kupa kasy, laski itp. W końcu jednak nadszedł czas na ekstremalną misję, na której mój oddział został unicestwiony, a ja ciężko ranny powróciłem do wioski. Cofnęli mi rangę i teraz jako wieczny Jounin robiłem co chciałem pod kontrolą administracji oraz pracowałem jako sklepikarz, gdyż już od dawna nie miałem żadnej misji. Ta związana z bratem była możliwa tylko dzięki wpłaceniu odpowiedniej sumy na rzecz wioski.
- Dlaczego wciąż nie wyniesiesz się z tej wioski? - zapytała chłodno Sayuri. Czy wspominałem też, że musiałem urwać wszelki kontakt z ludźmi spoza ANBU? Z przyjaciółmi - bo tym byli dla mnie Aiko, Oruga i Sayuri - musiałem się pokłócić, ale tak, by nie dało rady tego naprawić. I tak zrobiłem. Pieniądze i iluzja władzy zaślepiła mnie.
- Bo wiem, że wszystko zepsułem - rzekłem uśmiechając się - Bo wiem, że tylko będąc tu, będę cierpiał.
- O co c... - zaczęła coś mówić, ale sensei jej przeszkodził.
- Rusz się, Sayuri! - krzyknął. - Nie mamy całego dnia, za 3 godziny mamy się spotkać z drużyną 2!
- Hai, sensei! - odkrzyknęła. - Ja mata, Naruto-san.
Patrzyłem zszokowany jak odchodzi, jak znika w mgle. Moje serce znów zabiło mocniej.
- "Więc..." - przeleciało mi przez myśl. - Ja mata! Kyo-chan! - odkrzyknąłem. Wybaczyła?

Wszedłem do swojego mieszkania już bez Thokiego, który aktualnie bawił się na podwórku z dzieciakami z sąsiedztwa. Sąsiedzi nie uważali mnie za zło, jak niektórzy z wioski, więc często im pomagałem, co dobrze równoważyło opinie w wiosce o mnie. Dzięki temu mogłem też z kimś normalnie porozmawiać, nie tylko z Kuramą, ale też z normalnymi ludźmi, shinobi i cywilami.
- Ani-sama! - przywitała mnie mała, czarnowłosa siostra, która wiekiem była młodsza ode mnie, lecz starsza o dwa lata od Thokiego, który miał 5 lat.
- Witaj, Miki-chan - odpowiedziałem głaszcząc ją po włosach. - Na dworze jest Thoki, przywitaj się z nim. - powiedziałem, po czym skierowałem się do kuchni.
Postanowiłem zebrać młodsze rodzeństwo, które przez przypadek wydostało się z piekła, bądź zostało osierocone przez matkę(która zaginęła, porzuciła je, bądź została zamordowana. Chyba nie muszę mówić, że ich matką nie musiała być Kushina?). Później, kiedy któreś osiągnie szesnasty rok życia, będę wyjawiał mu prawdę o naszym pochodzeniu. Jego przyszłość od tamtego momentu będzie zależała tylko i wyłącznie od niego, no chyba, że będzie chciał zostać u mnie, więc do 21 roku życia byłby pod moją opieką.
Po piętnastu minutach zorientowałem się, że nie ma mąki. Sprawdziłem portfel. Ledwo starczyło  na karton soku. Westchnąłem, po czym sprawdziłem, czy w pobliżu nie ma nikogo. Gdy nikogo nie wyczułem, Odsunąłem lodówkę odkrywając wnękę 0,3m na 0,3m, w której przechowywałem zwój. Zapieczętowałem tam wcześniej pieniądze jeszcze z misji ANBU. Uwolniłem jakieś sto tysięcy jenów(z tego co pamiętam to jakoś ok. 3.350 zł) , a następnie schowałem resztę, by później przestawić wszystko na swoje miejsce. Musiało mi to starczyć na ten miesiąc, co wcale nie było takie trudne, gdyż często jedliśmy zwierzynę podczas biwakowania. To wiele ułatwiało, jednakże nie można tego jeść codziennie. Schowałem pieniądze do portfela i ruszyłem w stronę wyjścia. Na dworze zauważyłem Thokiego, Miki i rodzeństwo Nataga. Dziewczyna w wieku szesnastu lat o dźwięcznym imieniu Kumi i chłopak w wieku dziesięciu lat nazwany Seiji. Kumi była niską, bo mającą zaledwie metr sześćdziesiąt centymetrów, dziewczyną o zielonych oczach i czarnych, krótkich włosach, które wyglądały jakby miały kocie uszy. Gdyby nie wiek, rodzeństwo uchodziłoby za bliźniaki. Pomijając fakt, że Seiji nie był dziewczyną i nie miał "kocich uszów" na głowie.
- Idę do sklepu, ktoś chce iść ze mną? - zapytałem opierając się o ścianę mojego domu.
- My się wolimy pobawić - powiedziała Miki, a Thoki kiwnął głową zgadzając się z siostrą.
- Dzień dobry, panie Naruto - powiedział Seiji kłaniając się w geście szacunku.
- Ja chętnie z tobą pójdę, Naruto-senpai. I tak miałam się wybierać - powiedziała nieśmiale Kumi rumieniąc się lekko. Uśmiechnąłem się w odpowiedzi.
- "Kumi-chan to fajna dziewczyna..." - przeleciało mi przez myśl, gdy szliśmy przez park. - "Cóż, jeśli nie uda mi się z Kyo-chan, mogę równie dobrze startować do Kumi-chan. Albo..."
- Kumi-chan - powiedziałem stając. Właśnie staliśmy na mostku, tuż nad oczkiem wodnym. W pobliżu było dużo wiśni, których liście zrywały się z podczas podmuchów wiatru.
- Tak? - zapytała spoglądając na mnie spod grzywki. - Co się stało, Naruto-senpai?
Odwróciłem się do niej, po czym podszedłem. Poprawiłem jej grzywkę szepcząc do ucha.
- Proszę, skończ z tym "senpai", możesz mówić mi Naru - Kumi zareagowała tak jak powinna, czyli spięła się i słodko zarumieniła.
- H-hai, Na-ru - wyszeptała cicho jąkając się. Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w czoło puszczając jej oczko, przez co pisnęła i speszyła się.
- Nagroda za dobrze wykonaną robotę - śmiejąc się cicho z jej reakcji - To było słodkie.
- Na-ru... - jąkała się.
- Coś chyba ci nie wychodzi - powiedziałem mierzwiąc jej włosy. - W takim razie wystarczy samo Naruto, ok?
- H-hai, Naruto! - pisnęła.
- "Wygląda słodko" - przeleciało mi przez myśl.

A moje serce zaczęło bić...

Tak cholernie chciałem ją zgwałcić...

C.D.N.

Czy tylko ja uważam, że zakończenie wyszło zarąbiście ? xD
Od razu mówię: Naruto nie gwałci, gdyż ma (w miarę) czyste karty i chcąc daleko zajść musi trochę przystopować. Co oczywiście nie znaczy, że nie weźmie "urlopu" i nie pójdzie do Konohy gwałcić/mordować :D No... Nie tylko do Konohy :p
One Shota wrzucę wieczorem <3

Niech ktoś spróbuje zgadnąć dlaczego taki tytuł :d

2 komentarze:

  1. Hmm, sądziłem że opiszesz jak Naruto się buja w akademii, a tu przeskok czasowy. Zajmowanie się rodzeństwem, ciekawie. Ale uwalenie go w wiosce? Chociaż ma więcej czasu dla rodzinki. Co do gwałtów. Przed dopiskiem, się zastanawiałem, czy znów se nie nagrabi. No cóż instynkty robią swoje. Rozwałka w Konoha jak najbardziej. Czekam na one-shota.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    ha był w anbu ale został zdegradowany, ale w zasadzie dlaczego, no nie już na kolejną polujesz...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Klawiatura nie gryzie - zmotywuj mnie ;)