Densen - Nana 70%

Jeśli długo nie ma rozdziału - czytaj chat!

sobota, 1 lutego 2014

Shi o hōki [I] Do tego zostałem wybrany.

ROZDZIAŁ I

   Byłem zmęczony. Moje ostatnie z ciał, Yahiko, ledwo się trzymało. Postanowiłem więc zjawić się w pobliża Jinchūriki. Konan mnie przeniosła, a następnie oddaliła się, by zatrzeć ślady. Rozkazałem Yahiko pochwycić Uzumakiego i przynieść go. W tym momencie zorientowałem się, że ciało nie istnieje. Zostało zniszczone. A ja zostałem sam, bez Konan, zdany tylko na siebie, z wyczerpanym źródłem chakry i organizmem. Usłyszałem krok. Potem następny i zaraz po chwili kolejny. Postać szła bez pośpiechu, mozolnie. Po chwili jednak wszystko ucichło. Odwróciłem się. Stał. Piękny i tajemniczy. Włosy, które jeszcze przed chwilą stały najeżone, teraz oklapły, by zakryć jego czoło i piękne, błękitne oczy klanu Namikaze. Ubrany był w swoje dresowe spodnie i buty shinobi. Pozbył się swojej kurtki, lecz dalej posiadał krwisty płaszcz z czarnymi płomieniami u dołu. Jego mimika nie wyrażała nic, żadnych emocji. Nie bałem się. Nie miałem czego.
   - Witaj, Uzumaki-san.

   Przyglądałem się mu uważnie. Wychudzone ciało, pręty powbijane w plecy, czerwone włosy i oczy, Rinnegan.
   - Witaj, Uzumaki-san - wyszeptałem cicho.
   - Więc wiesz? - dotarło do mnie pytanie. Kiwnąłem jedynie głową na potwierdzenie tych słów. Następnie zakręciłem i rzuciłem moją kosę lewą ręką tak, by ta wylądowała w mojej prawej dłoni.
   - Kim jesteś? - spiął się. - Uzumaki Naruto nigdy nawet nie dotknął kosy. A już na pewno nie takiej.
   - Jednym z ośmiu. Posiadacz Kuro Ōgama, Hachidaime Nōka, Uzumaki Naruto.

   Przyśpieszyłam, wyczuwając coraz bardziej słabnący poziom chakry Nagato.
   - To pozostanie między nami - usłyszałam głos czerwonowłosy. Był słaby, ale na tyle mocny, by dotarł do mych uszu. - Zaopiekuj się moją przyjaciółką, Konan. To dobra dziewczyna, kuzynie...
   - Dobrze, Nagato-kun - Tym razem był to inny głos. Głęboki, na pewno męski. Wyskoczyłam spomiędzy drzew, rzucając się w stronę głosu Nagato. Przeżyłam szok, przekraczając linię drzew. Jinchūriki Kyūbi'ego stał, ściskając dwustronną kosę, tuż przed przebitym nią posiadaczem Rinegana. Ciało wisiało w powietrzu, części maszyny leżały porozrzucane po okolicy, a czerwone włosy Uzumaki'ego bladły, aż stały się śnieżnobiałe. Oczy zamknęły się, przybierając na chwilę swój dawny, zielony kolor. W tym momencie ujrzałam prawdziwy, szczery uśmiech na jego twarzy. Zmarł szczęśliwy.

   - Więc to ty jesteś Konan - powiedziałem, wyszarpując moją broń z ciała. Wraz z nią, wydarta została czarna, przezroczysta masa. Tamashī[Dusza]. - "Teraz przejąć, tak?" - Bez wahania chwyciłem lewą ręką po duszę i ściągnąłem ją z ostrza kosy. Następnie zacząłem wchłaniać ją zbliżając do swojego ciała. Gdy dłoń zetknęła się z moją klatką piersiową, dusza wbiła się we mnie od razu. Zastygłem czując ból, lecz mimika mojej twarzy nie zmieniła się nawet na chwilę.
   - Dlaczego Nagato nazwał cię swoim kuzynem? Dlaczego go zabiłeś? Dlaczego zmarł z uśmiechem na ustach!? Dlaczego, wytłumacz mi dlaczego!? - wykrzyczała, trzęsąc się. Po jej delikatnych policzkach, łzy dostały się na sam dół brody, a następnie zaczęły spadać, by martwe rozbić się o glebę.
   - Przekazał mi opiekę nad tobą, Konan-san. Mam zamiar spełnić jego prośbę, jakoż iż jestem Hachidaime Nōka, posiadacz Kuro Ōgama.

   Wędrowaliśmy już wiele dni. Konohagakure no Sato pozostawała daleko za nami, a my zbliżaliśmy się do Ame. Ciało Nagato spoczywało w moich rękach, niebieskowłosa nie dałaby rady. Ciemne chmury całkowicie zasłaniały niebo, a z nich, niczym nieodłączny towarzysz, padał deszcz. Byliśmy przemoczeni, a dziewczyna powoli opadała z sił. Ja nie miałem takich problemów.
   - Już jesteśmy - rzekła nieprzytomnie, stawiając kilka kolejnych kroków. Zachwiała się, a następnie jej ciało zaczęło przechylać się do przodu. Zanim jednak całym swym ciałem zatonęła w błocie i kałużach, moje sprawne ciało stanęło tuż przed nią, by opadła na bark. Posiadacza białych włosów przejął mój nowo-utworzony klon, natomiast Konan znalazła się w moich ramionach. Wysokie wieże Amegakure widać było już stąd.
   - "To tylko 5-6 kilometrów..." - przeleciało mi przez głowę. Westchnąłem, po czym ruszyłem w stronę wioski. Przebycie tej odległości nie zajęło mi dziesięciu sekund.
   - Czy to nie jest Kami-sama i Tenshi-sama? - dało się usłyszeć szepty mieszkańców. Byli przerażeni.
   - Czyż nie jest on Shinigami? - zapytał roztrzęsiony mężczyzna. Reszta szybko złapała temat i rozpoczęła plotki.
   - Jam jest Hachidaime Nōka. Sługa Kami-sama - rzekłem zatrzymując się pomiędzy ludźmi. - Przyjmuję tytuł Nidaime Kami jako spadkobierca Shodai Kami. Niech lud rozpocznie żałobę. Dziś należycie pożegnamy Shodai! - wykrzyknąłem, ruszając przed siebie - na cmentarz. Znajdował się na drugim końcu wioski. Tuż za mną kroczyli mieszkańcy wioski. Nie zatrzymałem się obok żadnego z gotowych miejsc. Dotarłem na sam koniec drogi. Postawiłem wciąż nieprzytomną Konan obok siebie, oplatając ją cienkimi nitkami chakry, by nie upadła, a następnie wbiłem sobie palce w klatkę piersiową. Zacząłem je powoli wyciągać, a wraz z nimi małą, czarną kulkę. Wyprostowałem ramię do przodu i ścisnąłem przedmiot. Teraz trzymałem swoją Kuro Ōgama, której ostrze wbiłem w ziemię. Korzenie najróżniejszych roślin wyrzeźbiły przede mną dziurę i schody prowadzące wgłąb ziemi. Wyrwałem kosę, a mój klon ruszył w dół. Wrócił po minucie. Mijając się ze mną, znikł pozostawiając po sobie małe kłęby dymu. W tej chwili korzenie zamknęły przejście, a na jego powierzchni zaczęły się plątać i piąć w górę kształtując się w podobiznę Nagato. Stał na własnych nogach, bez prętów, z podbudowanymi mięśniami. Ręce miał skrzyżowane na piersi. Przyjrzałem mu się. Był dobrym człowiekiem, ale zmanipulowanym.
   - Co się... - usłyszałem ciche przekleństwo niebieskookiej.
   - Dla ciebie, kuzynie - wyszeptałem składając ręce do modlitwy. Nie modliłem się za duszę, gdyż ją wchłonąłem. Modlitwę oddałem za jego osobę. - Chodźmy, Konan. Czeka nas jeszcze wiele spraw do załatwienia - dodałem, ściskając kosę, która rozprysła się na malutkie kawałeczki i zniknęły, zanim dotarły do ziemi. Ruszyłem w stronę pierwszego lepszego człowieka stojącego na tyłach ludu.
   - Kami-sama! - pisnął kłaniając mi się nisko. Chwyciłem go delikatnie za bark.
   - Nie chcę, byście się przede mną kłaniali. Gdyby wioska mnie potrzebowała, wystarczy w duchu wymówić me imię, które brzmi Nōka. Przybędę na pomoc - rzekłem, puszczając go. - Konan, wyruszamy jutro rano. Odpocznij - rozkazałem odbijając się od ziemi. Zacząłem powoli poruszać się po dachach Ame, zbliżając się na najwyższą wieżę w pobliżu. Przystanąłem na jej szczycie. Dalej będąc przykryty jedynie płaszczem z góry żab, rozglądałem się uważnie po wiosce.
   - To było głupie z twojej strony - rozbrzmiał szaleńczy głos. Następnie poczułem jak kosa z potrójnym ostrzem wbija mi się w bark. Nie ruszyłem się jednak ani odrobinkę. - Wiesz, że teraz jestem w stanie cię zabić, Kyūbi?
   - Nie jesteś w stanie tego zrobić. Shi o hōki[Porzucić śmierć]. Do tego zostałem wybrany. I nie zginę, choćbyś mi głowę odrąbał. - wyjaśniłem, nie odwracając głowy - Nagato dał mi jasno do zrozumienia, bym przejął jego obowiązki w Amegakure no Sato. Zamierzam częściowo to zrobić. Rządzić będą mieszkańcy, a ja pojawię się w razie problemów politycznych i zbrojnych.
   - Nagato? - zapytał niezrozumiale.
   - Mój kuzyn, Pain - odpowiedziałem, robiąc krok w przód. - Sayōnara, Hidan.

   Otworzyłem delikatnie drzwi, by nie wydały żadnego dźwięku. Następnie ściągnąłem buty i przemoczony dotarłem do łazienki. Wiedząc, że była towarzyszka kuzyna smacznie śpi w swoim łóżku, po cichu wziąłem prysznic, przy okazji zmywając krew z okolicy rany, która już się zasklepiła, i udałem się do pokoju Konan. Mały, na środku jeden futon, a obok fotel. Spojrzałem jeszcze na śpiącą dziewczynę, uśmiechając się delikatnie w duchu, a następnie opadłem na podłogę.
   Czuwałem.

~~~~)(~~~~

Jak zauważyliście - dziś nie jest wczoraj. Nie, nie odechciało mi się pisać, chociaż w sumie to też, ale po prostu wczoraj sobie pogadałem zdeczka z MESS na skype i szukałem fajnych fanart'ów Naruto :D Mam jeden pasujący trochę do tego opka i myślę nad założeniem zakładki "Bohaterowie", a w niej linki do osobnych postów, w których oni się będą mieścić, wraz z delikatnym opisem. Oczywiście, każdy jeden link będzie prowadził do innego postu.
A, no i jak widzicie - Hidan żyje. On nigdy nie został zapieczętowany/umarły w moim opku. Zwiał, gdy walczył z Schikamaru.
Mam nadzieję, że nie spalę tego opka i nie użyję mojego pomysłu na PEWNE wspomnienia zaraz po tym rozdziale, bo byłoby to głupie z mojej strony.

Prosiłbym o komentarze - dotarło do mnie, że mnie motywują. Dzięki kofstein, One-chan ^^

One-chan, klocki w Mine to moja pasja :D

Pozdrawiam, Saspik!

1 komentarz:

  1. Hej,
    o Naruto zabił Nagato i przejął władzę w Ami... ciekawe co teraz się będzie działo...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Klawiatura nie gryzie - zmotywuj mnie ;)