Rozdział IV
Wstałam nawet nie otwierając oczu, a następnie przeciągnęłam się. Na szybko rozruszałam ręce, nogi i mięśnie brzucha. W końcu otworzyłam oczy.
- Gdzie, do jasnej cholery, ja jestem?!
Otworzyłem powoli oczy, po czym szybko je zamknąłem.
- Niech, do jasnej cholery, ktoś zamknie te okno - warknąłem. Poczułem ruch po mojej lewej, więc otworzyłem oko. Zobaczyłem tylko różowe włosy i cieniutką opaskę z kokardką. - Eri, nie ruszaj - wyszeptałem, po czym powolutku wstałem. - Śpijcie dalej, przygotuję śniadanie.
- Yhy - usłyszałem tylko burknięcie Emi.
Wydostałem się jakoś z nowego pokoju, a następnie wyszedłem na korytarz. W tej samej chwili usłyszałem trzaśnięcie drzwiami.
- Nie trzaskaj, ludzie jeszcze śpią - powiedziałem odwracając się w lewo, gdzie stała Naruko.
- Gdzie, do cholery, my jesteśmy?! - prawie krzyknęła przerażona. Zatkałem jej usta ręką, a następnie chwyciłem za ramię i zaprowadziłem na parter, do kuchni.
- W nowym domu. Będziemy tu teraz mieszkać. Ja, ty, Emi i Eri - powiedziałem puszczając ją. Podszedłem do lodówki.
- Aha - powiedziała tylko, po czym usiadła przy wysepce. Środek domu dużo nie różnił się od wnętrza budynku, w którym przebywałem w poprzednim czasie z Konan. - Zaraz, jaka znowu Emi i E...
- Shi-sama[Pan; śmierć to tylko jedno ze znaczeń], co będzie na śniadanie? - usłyszałem głos przy wejściu do kuchni. Stały w nim dwie dziewięcioletnie dziewczynki o różowych włosach i fioletowych oczach. Na sobie miały długie do kolan koszule nocne i opaski na włosy. Jedna szeroką bez zdobień w czarnym okryciu[koszula], a druga wąską z kokardką i białej piżamie.
- Jajecznica z boczkiem, siadajcie - odpowiedziałem im. - Ta ubrana na czarno to Emi, ta druga Eri. O te dziewczynki mi chodziło. Będą z nami chodziły na misję, już załatwiłem to z Hokage - odpowiedziałem siostrze kończąc mieszać jajka na patelni. Wyciągnąłem talerze oraz widelce, a następnie nałożyłem każdemu posiłek, by w końcu samemu zasiąść na swoim miejscu. - Kakashi kazał nam się zebrać pod bramą za godzinę.
- A gdzie Naruto i Naruko? - zapytała Sakura rozglądając się na boki.
- Już jesteśmy! - krzyknąłem z daleka, wychodząc przed linię drzew. Nasz dom znajdował się pół kilometra za bramą, w lesie. Był obłożony setkami pieczęci. Wszyscy, poza Kakashi'm i Tazuną, którzy zapewne byli o tym poinformowani, byli zdziwieni obecnością bliźniaczek.
- Naszą misją jest odeskortowanie pana Tazuny do Kraju Fal. Misja rangi C, możemy spotkać bandytów. Ruszamy? - zadeklarował szarowłosy.
- Hai! - krzyknęły wesoło posiadaczki fioletowych oczu.
Postój zrobiliśmy dwie godziny później, co było dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że za pierwszym razem nie było go wcale. Nie myślałem jednak nad tym długo. Odwlekaliśmy jedynie walkę z braćmi. Zjedliśmy drugie śniadanie, po czym zaczęli rozmowę, którą kontynuowali w trakcie dalszej podróży. Teraz Kakashi był chyba mniej skupiony. Podejrzewałem, że tak też się stało, aż w końcu minęliśmy tą nieszczęsną kałużę.
- "Pozostało jakieś 15 metrów" - przeleciało mi przez myśl. Po przejściu jedenastu ostrzegłem Sasuke. - Ja biorę tego z lewej, ty weź tego z prawej - powiedziałem cicho. Usłyszałem, jak obaj bracia wypuścili swoje łańcuchy z schuriken'em, po czym pojawiłem za szarowłosym, wbijając w ziemię kunai, przyszpilając przy okazji łańcuch. Następnie zacząłem wbiegać po jednym z nich, by wyskoczyć tuż przed bratem Meizu, tym z prostymi włosami. Uderzyłem go z kolana w twarz, a następnie stanąłem za nim, atakując dość mocno w plecy, po czym zeskoczyłem z drzewa i podszedłem do przeciwnika stawiając na jego głowie nogę, by nie wstał. Sasuke też się już uporał z swoim napastnikiem i zaczął przywiązywać go do drzewa.
- To są... - zauważył zdziwiony kapitan.
- Demoniczni bracia Gōzu i Meizu - dokończyłem za niego. - Chūnin'i z Kiri.
- Dużo wiesz, młodziaku - palnął mieszkaniec Kraju Fal.
- Nie gadaj tyle, w misji rangi C nie powinno być takich przeciwników - stwierdziłem przyciskając głowę wiercącego się Gōzu. - W każdej chwili możemy teraz przerwać misję.
- Ehhh... - westchnął ekspert od budowy mostów. - Niech ci będzie. Kraj Fal to bardzo biedne państwo, kontrolowane przez Gato, szefa bardzo silnej mafii. Zięć mojej córki próbował go powstrzymać, ale - westchnął - zginął. Zabili go ludzie Gato. Postanowiliśmy zbudować most. Otworzyłby się handel i zaczęlibyśmy się bogacić. Przegnalibyśmy tą mafię. A tak ledwo stać nas było na cholerną misję rangi C.
- Rozumiem - powiedziałem krzyżując ręce na piersi. - Idziemy dalej - powiedziałem ruszając w poprzedni kierunek.
- Naruto! To ranga C, nie ryzykuj! - warknął Kakashi.
- Sensei - zacząłem powoli. - Eri i Emi są na tyle silne, że osobno położyłyby Jōnin'a. Nasza czwórka też dałaby sobie radę. W dodatku mamy moje oczy i twoje oko - uśmiechnąłem się. Zapewne nie wiedział o co chodziło z moimi oczami, ale o sobie wiedzieć powinien. - Ja i Sasuke potrafimy wykorzystać nasze techniki, Sakura już potrafi uderzyć zdecydowanie mocniej, a Naruko ma naprawdę wysoki poziom taijutsu. W dodatku mogę robić za medyka i sensora.
- Medyka? -zapytała zdziwiona Sakura.
- Jestem Uzumaki. Nie wiem, jak u Naruko, ale u mnie przebudziły się już właściwości lecznicze krwi - odpowiedziałem całkiem poważnie. Kiwnęła głową w geście zrozumienia.
- Czyli należycie do jakiegoś dużego klanu? Dlaczego nie mieszkacie z resztą jego członków? Gdzie oni w ogóle są? - dopytywała. Westchnąłem.
- Jesteśmy jednymi z ostatnich. Gdzieś na pewno jeszcze kilku jest, ale mało. Nasza siedziba, że tak to powiem, była nieistniejącym już Kraju Wiru. Wiem tyle, że została zniszczona - wytłumaczyłem jej. Znów kiwnęła głową. Dalsza droga droga minęła bez przeszkód. Dobry tydzień później dotarliśmy w pobliża miejsca, gdzie zaatakował nas poprzednio Zabuza. Musiałem być czujny.
- Naruto? - zapytał cicho Kakashi.
- Ktoś nas obserwuje, a mgła nie jest naturalna. Podejrzewam Jōnin'a z Kiri - odpowiedziałem chwytając niepostrzeżenie za kunai. - "3, 2, 1..." - Ogromy miecz przypominający rzeźnicki przeleciał niedaleko nas, wbijając się w drzewo.
- Oddajcie mi budowniczego - powiedział spokojnie mężczyzna, który stanął na ostrzu.
- W snach. Ja się nim zajmę - odparł Kakashi. Sięgając po schuriken'y. Chwyciłem go za rękę.
- Chciałbym coś zademonstrować, Sensei - rzekłem z poważnym wyrazem twarzy.
- To nie przele... - warknął, ale Naruko pojawiła się za nim i zmusiła do klęknięcia na kolana, a następnie chwyciła za ramiona, ciągnąc je w swoją stronę. - Co wy wyprawiacie?!
- Nie widzisz, Sensei? W dwójkę udało nam się ciebie przyszpilić, a wyobraź sobie, co mogę zrobić samodzielnie - uśmiechnąłem się. Złożyłem kilka pieczęci:
- Tora, Uma, Usagi, Hebi, Nezumi, Inu, Tori - wymieniłem, po czym wbiłem palce w klatki piersiowe bliźniaczek, które pojawiły się po moich bokach. - Yin-Yang: Tsūru![Narzędzia] - krzyknąłem wyciągając bliźniacze szable z ich ciał. Wolałem, żeby wyglądało to na technikę, niż zwykłą umiejętność, więc ułożyłem wiele fikcyjnych technik. - Zabuza Momochi i jego odwieczny towarzysz, Kubikiribōchō. Jestem Naruto Uzumaki, a to moje towarzyszki: Eri i Emi. Zmierzmy się!
- Gdzie, do jasnej cholery, ja jestem?!
Otworzyłem powoli oczy, po czym szybko je zamknąłem.
- Niech, do jasnej cholery, ktoś zamknie te okno - warknąłem. Poczułem ruch po mojej lewej, więc otworzyłem oko. Zobaczyłem tylko różowe włosy i cieniutką opaskę z kokardką. - Eri, nie ruszaj - wyszeptałem, po czym powolutku wstałem. - Śpijcie dalej, przygotuję śniadanie.
- Yhy - usłyszałem tylko burknięcie Emi.
Wydostałem się jakoś z nowego pokoju, a następnie wyszedłem na korytarz. W tej samej chwili usłyszałem trzaśnięcie drzwiami.
- Nie trzaskaj, ludzie jeszcze śpią - powiedziałem odwracając się w lewo, gdzie stała Naruko.
- Gdzie, do cholery, my jesteśmy?! - prawie krzyknęła przerażona. Zatkałem jej usta ręką, a następnie chwyciłem za ramię i zaprowadziłem na parter, do kuchni.
- W nowym domu. Będziemy tu teraz mieszkać. Ja, ty, Emi i Eri - powiedziałem puszczając ją. Podszedłem do lodówki.
- Aha - powiedziała tylko, po czym usiadła przy wysepce. Środek domu dużo nie różnił się od wnętrza budynku, w którym przebywałem w poprzednim czasie z Konan. - Zaraz, jaka znowu Emi i E...
- Shi-sama[Pan; śmierć to tylko jedno ze znaczeń], co będzie na śniadanie? - usłyszałem głos przy wejściu do kuchni. Stały w nim dwie dziewięcioletnie dziewczynki o różowych włosach i fioletowych oczach. Na sobie miały długie do kolan koszule nocne i opaski na włosy. Jedna szeroką bez zdobień w czarnym okryciu[koszula], a druga wąską z kokardką i białej piżamie.
- Jajecznica z boczkiem, siadajcie - odpowiedziałem im. - Ta ubrana na czarno to Emi, ta druga Eri. O te dziewczynki mi chodziło. Będą z nami chodziły na misję, już załatwiłem to z Hokage - odpowiedziałem siostrze kończąc mieszać jajka na patelni. Wyciągnąłem talerze oraz widelce, a następnie nałożyłem każdemu posiłek, by w końcu samemu zasiąść na swoim miejscu. - Kakashi kazał nam się zebrać pod bramą za godzinę.
- A gdzie Naruto i Naruko? - zapytała Sakura rozglądając się na boki.
- Już jesteśmy! - krzyknąłem z daleka, wychodząc przed linię drzew. Nasz dom znajdował się pół kilometra za bramą, w lesie. Był obłożony setkami pieczęci. Wszyscy, poza Kakashi'm i Tazuną, którzy zapewne byli o tym poinformowani, byli zdziwieni obecnością bliźniaczek.
- Naszą misją jest odeskortowanie pana Tazuny do Kraju Fal. Misja rangi C, możemy spotkać bandytów. Ruszamy? - zadeklarował szarowłosy.
- Hai! - krzyknęły wesoło posiadaczki fioletowych oczu.
Postój zrobiliśmy dwie godziny później, co było dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że za pierwszym razem nie było go wcale. Nie myślałem jednak nad tym długo. Odwlekaliśmy jedynie walkę z braćmi. Zjedliśmy drugie śniadanie, po czym zaczęli rozmowę, którą kontynuowali w trakcie dalszej podróży. Teraz Kakashi był chyba mniej skupiony. Podejrzewałem, że tak też się stało, aż w końcu minęliśmy tą nieszczęsną kałużę.
- "Pozostało jakieś 15 metrów" - przeleciało mi przez myśl. Po przejściu jedenastu ostrzegłem Sasuke. - Ja biorę tego z lewej, ty weź tego z prawej - powiedziałem cicho. Usłyszałem, jak obaj bracia wypuścili swoje łańcuchy z schuriken'em, po czym pojawiłem za szarowłosym, wbijając w ziemię kunai, przyszpilając przy okazji łańcuch. Następnie zacząłem wbiegać po jednym z nich, by wyskoczyć tuż przed bratem Meizu, tym z prostymi włosami. Uderzyłem go z kolana w twarz, a następnie stanąłem za nim, atakując dość mocno w plecy, po czym zeskoczyłem z drzewa i podszedłem do przeciwnika stawiając na jego głowie nogę, by nie wstał. Sasuke też się już uporał z swoim napastnikiem i zaczął przywiązywać go do drzewa.
- To są... - zauważył zdziwiony kapitan.
- Demoniczni bracia Gōzu i Meizu - dokończyłem za niego. - Chūnin'i z Kiri.
- Dużo wiesz, młodziaku - palnął mieszkaniec Kraju Fal.
- Nie gadaj tyle, w misji rangi C nie powinno być takich przeciwników - stwierdziłem przyciskając głowę wiercącego się Gōzu. - W każdej chwili możemy teraz przerwać misję.
- Ehhh... - westchnął ekspert od budowy mostów. - Niech ci będzie. Kraj Fal to bardzo biedne państwo, kontrolowane przez Gato, szefa bardzo silnej mafii. Zięć mojej córki próbował go powstrzymać, ale - westchnął - zginął. Zabili go ludzie Gato. Postanowiliśmy zbudować most. Otworzyłby się handel i zaczęlibyśmy się bogacić. Przegnalibyśmy tą mafię. A tak ledwo stać nas było na cholerną misję rangi C.
- Rozumiem - powiedziałem krzyżując ręce na piersi. - Idziemy dalej - powiedziałem ruszając w poprzedni kierunek.
- Naruto! To ranga C, nie ryzykuj! - warknął Kakashi.
- Sensei - zacząłem powoli. - Eri i Emi są na tyle silne, że osobno położyłyby Jōnin'a. Nasza czwórka też dałaby sobie radę. W dodatku mamy moje oczy i twoje oko - uśmiechnąłem się. Zapewne nie wiedział o co chodziło z moimi oczami, ale o sobie wiedzieć powinien. - Ja i Sasuke potrafimy wykorzystać nasze techniki, Sakura już potrafi uderzyć zdecydowanie mocniej, a Naruko ma naprawdę wysoki poziom taijutsu. W dodatku mogę robić za medyka i sensora.
- Medyka? -zapytała zdziwiona Sakura.
- Jestem Uzumaki. Nie wiem, jak u Naruko, ale u mnie przebudziły się już właściwości lecznicze krwi - odpowiedziałem całkiem poważnie. Kiwnęła głową w geście zrozumienia.
- Czyli należycie do jakiegoś dużego klanu? Dlaczego nie mieszkacie z resztą jego członków? Gdzie oni w ogóle są? - dopytywała. Westchnąłem.
- Jesteśmy jednymi z ostatnich. Gdzieś na pewno jeszcze kilku jest, ale mało. Nasza siedziba, że tak to powiem, była nieistniejącym już Kraju Wiru. Wiem tyle, że została zniszczona - wytłumaczyłem jej. Znów kiwnęła głową. Dalsza droga droga minęła bez przeszkód. Dobry tydzień później dotarliśmy w pobliża miejsca, gdzie zaatakował nas poprzednio Zabuza. Musiałem być czujny.
- Naruto? - zapytał cicho Kakashi.
- Ktoś nas obserwuje, a mgła nie jest naturalna. Podejrzewam Jōnin'a z Kiri - odpowiedziałem chwytając niepostrzeżenie za kunai. - "3, 2, 1..." - Ogromy miecz przypominający rzeźnicki przeleciał niedaleko nas, wbijając się w drzewo.
- Oddajcie mi budowniczego - powiedział spokojnie mężczyzna, który stanął na ostrzu.
- W snach. Ja się nim zajmę - odparł Kakashi. Sięgając po schuriken'y. Chwyciłem go za rękę.
- Chciałbym coś zademonstrować, Sensei - rzekłem z poważnym wyrazem twarzy.
- To nie przele... - warknął, ale Naruko pojawiła się za nim i zmusiła do klęknięcia na kolana, a następnie chwyciła za ramiona, ciągnąc je w swoją stronę. - Co wy wyprawiacie?!
- Nie widzisz, Sensei? W dwójkę udało nam się ciebie przyszpilić, a wyobraź sobie, co mogę zrobić samodzielnie - uśmiechnąłem się. Złożyłem kilka pieczęci:
- Tora, Uma, Usagi, Hebi, Nezumi, Inu, Tori - wymieniłem, po czym wbiłem palce w klatki piersiowe bliźniaczek, które pojawiły się po moich bokach. - Yin-Yang: Tsūru![Narzędzia] - krzyknąłem wyciągając bliźniacze szable z ich ciał. Wolałem, żeby wyglądało to na technikę, niż zwykłą umiejętność, więc ułożyłem wiele fikcyjnych technik. - Zabuza Momochi i jego odwieczny towarzysz, Kubikiribōchō. Jestem Naruto Uzumaki, a to moje towarzyszki: Eri i Emi. Zmierzmy się!
~~~~)(~~~~
Wyjaśnienie!
Dlaczego Naruto ignoruje swojego Sensei?
To proste. Nie może znieść swojej siły i słabości innych. Mimo wszystko, charakterem nie powrócił całkowicie do przeszłości. Próbuje, i idzie mu to mniej niż znośnie, nie odbiegać od swoich młodzieńczych uczuć, ale jest Nōka i jak na razie najpotężniejszą istotą na Ziemi. On całkowicie sobie zdaje z tego sprawę, ale umysłowo wciąż ma 16, prawie 17 lat(wojna w mandze rozgrywa się 9 października, urodziny ma 10. Jeszcze pamiętam, jak to mówili). Jest jeszcze inny powód. Zmienił trochę bieg historii, więc boi się, że stanie się coś złego i ktoś z kompanów zginie, więc nie chcę pozwolić im mieszać się w walkę.
Cóż, myślę, że tyle z wyjaśnień wam starczy :D
Ah, rozdział był gotowy na piątek, ale stwierdziłem, że później zrobię korektę i tak się złożyło, że jej nie zrobiłem, bo w sobotę późno wróciłem, a dziś dopisałem tylko wyjaśnienie i link w pieczęciach do obrazka z ich nazwami oraz wyglądam...
Dziś pozdrawiam jedynie siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Klawiatura nie gryzie - zmotywuj mnie ;)