Cz. 2
- Rusz dupę! - krzyknęła różowooka w moją stronę podczas wędrówki do jej domu. Pojękiwałem z bólu za każdym razem, gdy pociągnęła sznur, którym związała mi ręce.
- Za jakie grzechy - wyjęczałem, po czym syknąłem z powodu kolejnej dawki bólu. - Pozwoliłabyś mi przynajmniej napić się wody...
- Zamknij się i rusz dupę! - krzyknęła potężnie. Drgnąłem ze strachu i przestałem marudzić.
- "Moje ciało zaraz się rozpadnie" - przeleciało mi przez myśl, po czym westchnąłem. Usłyszałem śmiech. - "A ty się futrzaku nie śmiej. Jak Shion kocham, kiedyś ją zamorduję."
- Tu będziesz spał, szczał i jadł - powiedziała, przywiązując sznur do metalowego kółka wystającego z ściany. - Idę na górę.
- Okey - odpowiedziałem stojąc dalej przy oknie w piwnicy. Obserwowałem, jak stawia pierwsze kroki na stopniach. Zmarszczyłem brwi. - A treningi?
- Jakie treningi? - zapytała, odwracając się w moją stronę. - Od dziś robisz mi za kota. Będziesz mi myszy w piwnicy łapał. Czasami są strasznie denerwujące - dodała, po czym zamknęła za sobą drzwi. Stałem w miejscu jeszcze przez kilka minut.
- Jak to kot?!
- Niewygodnie mi - mruknęłam, zmieniając pozycję na półleżącą. Ziewnęłam i przetarłam oczy. Otworzyłam je. - Co jest, chikusho?!
Uśmiechnąłem się rozsmarowując masło orzechowe na kanapce, którą miałem zamiar zjeść.
- Co jest, chikusho?! - usłyszałem z piwnicy. Uśmiech na moich ustach poszerzył się znacznie, ale czując, że ledwo to przeżyję, szybko pochłonąłem śniadanie. W następnej chwili drzwi do piwnicy zostały wyważone, a zza nich wybiegła starsza ode mnie dziewczyna. - Ty...
- Ja... - odpowiedziałem, wskazując palcem na siebie.
- Ty... - powtórzyła.
- Ja... - ciągnąłem dalej.
- Nie żyjesz - wysapała.
- Nie żyję - powtórzyłem. Po chwili jednak mina mi zrzedła. Zrobiła krok w przód, ja w tył. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy, po czym zaczęła biec w moją stronę. Ja czym prędzej wyskoczyłem przez okno, rozbijając szybę i kontynuując bieg w stronę oazy.
- Coś ty sobie, chikusho, myślał?! - krzyknęła w moją stronę.
- Co ty sobie myślałaś! - odkrzyknąłem. - Miałaś mnie trenować, a nie trzymać jako kota!
- Nic takiego nie powiedziałam!
- Ale pomyślałaś! - odpowiedziałem, wbiegając na taflę wody. Nie przebiegłem sześciu metrów, a już po chwili leżałem twarzą w wodzie. - "No tak, muszę się wszystkiego uczyć od nowa..."
- Mam cię, cholerny szczylu - warknęła, podnosząc mnie za kołnierz czarnej koszulki. - Jak ty w ogóle masz na imię, co?
- Namikaze-Uzumaki Naruto - burknąłem, masując nos.
- Czy Uzumakich przypadkiem nie wybito? A Namikaze nie pomarli? - zapytała, podnosząc jedną brew ku górze, w geście zdziwienia.
- Jestem jednym z ostatnich i jednym z dwóch od Namikaze - odpowiedziałem, próbując się wyrwać.
- Ahhh... Zagrożony gatunek - stwierdziła spokojnie. - Ciekawe ile mi za ciebie dadzą na czarnym rynku... - drgnąłem.
- Błagam, nie sprzedawaj mnie! - pisnąłem przestraszony.
- A jaki ja będę miała z ciebie pożytek? - zapytała, puszczając mnie.
- Jako... - przełknąłem gulę, niezdolny do wypowiedzenia tych słów.
- Słucham? - zapytała, nastawiając ucho.
- Będę twoim... - zacząłem, po czym westchnąłem. - Będę twoim służącym.
- Zuch szczyl - zaśmiała się kładąc mi rękę na głowie. - Zacznijmy twój trening!
- Trening? - zapytałem zdziwiony.
- W końcu mój służący musi potrafić się bronić, nie? Od teraz tytułuj mnie Kuro-sama!
- Emmm... Kuro-sama? - zapytałem niepewnie, przełykając ciężko ślinę.
- Tak?
- Co to, do cholery, ma być za trening?! - krzyknąłem, bojąc się jakkolwiek ruszyć. Byłem ustawiony tak, jakbym siedział, jednak bez krzesła, a ogniskiem pode mną. Miałem też rozłożone ręce, a w dłoniach trzymałem naprawdę ciężkie dzbany na sznurkach. Żeby tego było mało, nie mogłem opuścić ich na dół, gdyż przebiłbym je włóczniami, które białowłosa wbiła w ziemię. Do przodu też nie mogłem się poruszyć, a to za sprawą mojej Sensei z kataną w ręku.
- Najlepszy, bo jeden błąd i jesteś trupem - odpowiedziała, uśmiechając się.
- "Jak tak dalej pójdzie, umrę!" - krzyczałem w myślach.
- Szybciej! - krzyknęła kobieta, uderzając w moje plecy. Syknąłem z bólu, ale wykonałem rozkaz i już po chwili kontynuowałem wyginanie się na drążku głową w dół, trzymając się dzięki ugięciu kolana.
- Nie byłoby lepiej, gdybyś zabrała te cholerne ognisko spod mojej głowy?!
- Wstawaj! - obudził mnie krzyk. Zaraz po tym poczułem ból kopniaka, który spotkał się z moim bokiem. - Jest 4 rano, czas na trening!
- Dlaczego w ogóle chcesz stać się silny? - zapytała mnie pewnego dnia podczas codziennych ćwiczeń z dzbanami.
- Cóż - zastanowiłem się. - Powodów jest wiele. Chcę zostać Hokage, bronić mieszkańców mojej wioski. Ale jest też osoba, którą chcę chronić.
- W takim razie chroń ją, póki żyjesz - stwierdziła, zakładając mi jakiś naszyjnik na szyję. - Póki żyjesz...
- Orochimaru! - krzyknął zdenerwowany Sarutobi, patrząc na przyzwane ciała swoich poprzedników.
- Mokuton: Daijurin no Jutsu! - krzyknęło ciało pierwszego, gdy aktywowało technikę. Drewniana włócznia pomknęła w stronę Hokage, lecz ten nie poruszył się, dalej przerażony techniką jego ucznia.- Oodama Rasengan! - usłyszała cała czwórka, gdy drewniana technika znalazła się trzy metry od celu. Pył i kurz wzniosły się wysoko, uniemożliwiając przejrzenie go.
- Dawno się nie widzieliśmy, staruszku, Orochimaru...
- Naruto, śniadanie! - krzyknęłam, rozsmarowując masło orzechowe na chlebie.
- Jestem, jestem - odpowiedział blondyn, wchodząc do kuchni. Zlustrowałam go wzrokiem.
- Te pięć lat treningu ci służyły, szczylu - zaśmiałam się, pochłaniając moją porcję.
- Te pięć lat mojego towarzystwa cię zmiękczyły, staruszko - odgryzł się, siadając naprzeciwko mnie.
- Nie bądź tego taki pewien, szczylu.
- Rundka po obwodzie kraju Wiatru, staruszko?
- Jasne!
Sufit się zawalił, blokując mi drogę w przód.
- Kuro! Gdzie jesteś?! - krzyczałem co sił w płucach. Zakaszlałem, gdy dym się do nich dostał. - Kuro!
- Stać, kto idzie? - zapytał strażnik, spoglądając na nas niepewnie.
- Tato, dotarliśmy?
~~~~)(~~~~
Okazało się, że rozdział był już gotowy. Kaj się pomyliłem? Nie wiem. Ahhh... Właśnie! Tadaima :D Wróciłem z Międzywodzia, na które wybrałem z MESS <3 Fajnie było, poznałem ciekawych ludzi (m. in. kuzynkę MESS, brata MESS oraz Kamila i Kacpra). Mówię wam, z nimi nudzić się nie da, tylko Olga(MESS) non stop marudziła, że chce spać. Mówię wam, uparte to takie... Ale kochane <3 :D
W każdym razie, wypoczęty, zabieram się za pisanie kolejnego rozdziału fabuły :p
"Alternatywa" będzie miała jeszcze jedną, lub dwie części. To zależy od mojego mózgu, bo jak widzicie, są to tylko takie strzępki historii...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Klawiatura nie gryzie - zmotywuj mnie ;)