Densen - Nana 70%

Jeśli długo nie ma rozdziału - czytaj chat!

wtorek, 29 lipca 2014

Senzogaeri [XIV] Ty chyba żartujesz!

Senzogaeri XIV
   - Sprzymierzeńcem. Nie pozwolę ci na dalszą walkę, Orochimaru - powiedziałem, biorąc głęboki wdech.
   - Spróbuj mnie pokonać - zakpił białoskóry, przyjmując lekceważącą pozę. Wyprowadziłem na próbę dwa prawe proste, a następnie szybki lewy, jednak żaden nie miał na celu dosięgnięcia oddalonego ode mnie o trzy metry Sannin'a. Wypuściłem powietrze, a następnie znów nabrałem. Ponowiłem sekwencję, tym razem wypuszczając powietrze w tym samym czasie, co wychodziła prawa pięść. Ciało posiadacza bursztynowych oczu, niczym szmaciana lalka, przeleciało kilkadziesiąt metrów w tył, tworząc ogromne kłębowiska dymu.
   - Jestem wytrenowany do wykorzystywanie chakry, by przedłużyć zasięg moich technik. Nie dasz rady... - zacząłem wyjaśniać działanie mojej techniki, jednak przerwałem, wyczuwając coś równego mojej sile, a obok coś nieco słabszego. Zaraz potem pojawiło się coś jeszcze. - "Czy ten idiota wskrzesił całą trójkę w pełni sił? Naprawdę?"
   - Mokuton: Daijurin no Jutsu! - usłyszałem głos Shodai Hokage, a w następnej chwili musiałem wystawić rękę przed siebie, by zablokować coś na wzór drewnianej włóczni. Gdy miałem ją zniszczyć, z jej boków wyrosły odłamy, które naparły na różne części mojego ciała, podnosząc mnie w górę, przypierając do sufitu bariery. Zaśmiałem się, mimo krwi spływającej po brodzie.
   - "Prędzej ta bariera upadnie, niż mnie zgniecie..." - przeleciało mi przez myśl, po czym szybko zorientowałem się, że coś jest nie tak. - "Niemożliwe, Shisekiyōjin?! Niemożliwe, żeby postawiła ją tamta czwórka!"
   - Jestem Wandarā. Przybyłem cię zniszczyć, Sarutobi Hizuren!

   - "To drewno jest tak mocne, że to aż niemożliwe!" - krzyczałem zdenerwowany w myślach.
   - "Naruto, uspokój się" - powiedział Kurama, widząc mój brak kontroli nad emocjami.
   - "Kiedy do choler..."
   - "Uspokój się!" - krzyknął, przerywając mi. Warknąłem, ale powoli zacząłem spełniać jego rozkaz.
   - "Dobra. Wystarczy, że wypuszczę odpowiednią ilość chakry, a drewno rozwali się w drobny mak. Tylko... Dobra, nieważne. Ostatnio czuję się strasznie głupio..." - stwierdziłem w myślach. Zrobiłem kilka wdechów, a następnie uwolniłem całą, dostępną w tej chwili, chakrę. Drewno powoli zaczęło pękać, więc uwolniłem, przeistoczoną w moją, moc Kuramy. Technika eksplodowała od nadmiaru chakry, a ja zacząłem spadać w dół. W drodze na ziemię, zdążyłem wsadzić kciuki pod maskę, przegryźć, a następnie, chowając je pod rękawy, krwią przejechać po pieczęciach. - Kai! - krzyknąłem, gdy dotarłem do ostatnich na dłoniach. Opadłem pomiędzy Sarutobim, a Wandarā. - Mokuton: Daijurin no Jutsu! - krzyknąłem, wystawiając rękę w jego. Odskoczył w bok, unikając włóczni, jednak od razu wyrósł odłam, który uderzył go w podbrzusze. Jego ciało oderwało się od podłoża, zaliczając bliskie spotkanie z ścianą bariery. W tym samym czasie schyliłem głowę, unikając kopnięcia Shodai Hokage.
   - Mokuton. Wszczepiłeś sobie moje komórki? - zapytał w pełni świadom. Zamknąłem oczy.
   - Nie, to moja własna moc - odpowiedziałem, otwierając oczy. - Shinra Tensei! - powiedziałem, odpychając go od siebie. - Hokage-sama, proszę się przygotować. Ta piątka to nie przelewki, ale najsłabszy z nich to Orochimaru, więc prosiłbym, byś się nim odpowiednio zajął. Ja zajmę się resztą - poprosiłem, spoglądając na spokojnie wychodzącą pozostałą dwójkę Kage.
    - Rozumiem - rzekł, składając odpowiednie pieczęci - Kuchiyose no Jutsu! - zawołał, przywołując Małpiego Króla, który od razu przyjął postać diamentowego kija.
   Uśmiechnąłem się, łapiąc Nidamie i Yondaime w żelazny uścisk, dzięki czemu przyszpiliłem ich do ściany bariery.
   - Co za szybkość... - pochwalił blondyn. Zachichotałem.
   - Jaki syn, taki ojciec - odpowiedziałem, odskakując, by złożyć pieczęć.
   - Zaraz, to ty Na...? - zapytał zaskoczony.
   - Hyakunijūhachi[Sto dwadzieścia osiem] - powiedziałem, pojawiając się przed nimi. Zacząłem uderzać w najróżniejsze miejsca na ich ciałach, blokując możliwość używania chakry. - Tak, to ja, Otō-san.

   - Silny jest - powiedziałem, pojawiając się obok Hashiramy. Palcami starłem krew spływającą z ust spod maski.
   - Taaa - przytaknął mi Shodai, bacznie mnie obserwując. - Ty też. Przyzwałeś nas w pełni świadom i mocy, a nie widzę, żebyś był przynajmniej zmęczony.
   - A czego spodziewałeś się po drugiej najpotężniejszej istocie na tym świecie? - zaśmiałem się lekko.
   - Drugiej? - zapytał Hashirama, podnosząc jedną brew ku górze.
   - Pierwszą jest Uzumaki Naruto. Gdyby użył pełni swojej mocy... - zacząłem, podnosząc ręce ku górze. - Nie wiem, czy ktokolwiek przeżyłby natężenie jego chakry - stwierdziłem, klaszcząc. - Ten cały typek przed nami jest upierdliwy. Muszę dokończyć plan, zanim Uzumaki skończy walkę z Shukaku - dodałem, składając pieczęć tygrysa. Chakra zaczęła krążyć wokół mojego ciała, by przybrać postać wąskiej kolumny skierowanej ku niebu. Zaciekawiony Hashirama rozglądał się na boki, zauważając jednak, że wokół stadionu została ustawiona kolejna bariera.
   - I co da ci ta druga bariera? - zapytał, spoglądając na każdy z rogów.
   - Patrz - rozkazałem, wskazując w najdalsze zakątki Konohy.
   - Ty chyba żartujesz! - zawołał, spoglądając z przerażeniem.
   - Nie - odpowiedziałem, wsłuchując się odgłosy detonowanych materiałów wybuchowych. - Zamierzam zrównać Konohagakure z ziemią!

~~~~)(~~~~

Koniec!
Ale tomu 2 :p
3 tom pojawi się niebawem, nie wiem, kiedy dokładnie, chcę sobie zrobić chwilową przerwę. W sprawie M.N.H.N. - spokojnie, pojawi się. Nie w te wakacje zapewne, acz próbowałem już napisać ten 7 rozdział, ale pojawi. Co do tomu 3, nie wiem nawet, jak go mogę nazwać.
Alternatywa - kiedy? Jak wyjdą na jaw niektóre wątki w tym opku :)

Do zobaczenia, zapewne jeszcze przed moim wyjazdem w góry :p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Klawiatura nie gryzie - zmotywuj mnie ;)