Rozdział VII
- Rinnegan - wyszeptałem, niezbyt zadowolony z tego odkrycia. Podniosłem podstawkę, pod którą znalazłem oczy Sasuke, pod nimi cztery pary drugiego z czterech poziomów Sharingan'a. Ostatnia podstawka liczyła sobie szesnaście probówek.
- Cztery poziomy najniebezpieczniejszych oczu na świecie, hmm? - zapytał przedstawiciel Ryokugan, równie niezadowolony z tego odkrycia.
- Gdyby nie fakt, że to Obito, zniszczyłbym je. Ale skoro to on, to znaczy, że był jakiś powód, dla którego mi je dał - stwierdziłem, odkładając wszystko na swoje miejsce. - Czyżby zbliżało się coś jeszcze gorszego?
- Co tak długo? - zapytał Itachi, gdy tylko weszliśmy do pomieszczenia. Hanabi również tu była, a, do niedawna ledwo żywy, blondyn ułożył się w pozycji pół siedzącej.
- To co mi pokazał, to nie taka prosta sprawa - wyjaśniłem mu, siadając na wytworzonym przeze mnie krześle z natury Yin.
- Nie wiedziałem, że są aż cztery poziomy - powiedział, również siadając na wytworzonym przeze mnie drugim siedzeniu.
- Itachi, Killer, Hanabi, zbliża się coś, czego nie jesteśmy w stanie pojąć - wyszeptałem, kładąc szkatułkę na ziemi. Po raz kolejny wyciągnąłem całą zawartość.
- Czy to... - zaczęła niepewnie brunetka. Skinąłem głową, potwierdzając jej obawy.
- Oczy przesiąknięte nienawiścią, wszystkie stopnie Sharingan'a - odpowiedziałem, zaczynając wszystko składać.
- Skąd to masz? - rzucił podejrzliwie Itachi w stronę zamaskowanego mężczyzny.
- Objawił mi się Obito i wskazał to miejsce. Jak dotąd, wejść mogłem tylko ja, ale powiedział, że Uzumaki też może i to on jest odbiorcą. Ja byłem kurierem - wyjaśnił, wzdychając ciężko.
- Na chwilę obecną, schowam skrzynię w bezpiecznym miejscu. Zajmie mi to około dwóch dni - powiedziałem, wstając z krzesła, które momentalnie rozsypało się w drobny mak.
- Idę z tobą - powiedziała szarooka, odbijając się od ściany. Chciałem zaprzeczyć, lecz zatkała mi usta ręką, a następnie, trzymając za rękę, zdziwionego wyprowadziła z pokoju. - Jesteś moim ochroniarzem, muszę z tobą przebywać cały czas.
- To jest... - zaczęła niespokojnie. Zaśmiałem się.
- Tak, pustynie Kraju Wiatru - potwierdziłem, nabierając jak najwięcej powietrza w płuca. Wypuściłem je z głośnym westchnięciem. - Wskakuj na plecy.
- Po co? - zapytała, odwracając się do tyłu. Żeby spojrzeć musiała wysoko podnieść głowę. Naprawdę wysoko, biorąc pod uwagę fakt, że byłem aktualnie w formie lisa.
- Będzie szybciej, jeśli użyje tej postaci. Poza tym, słyszałem, że to całkiem fajna zabawa - stwierdziłem swoim basowym głosem. Trochę niepewnie, jednak weszła na moją głowę. W tym samym momencie ruszyłem, przeskakując kilkadziesiąt metrów wprzód. Hanabi krzyknęła zaskoczona, trzymając się mojego futra.
Ryknąłem potężnie z radości.
- Tu nie powinien tego znaleźć - powiedziałem, kładąc szkatułkę na piasku. W następnej chwili otoczyła ją czarna bańka, która zatonęła w głąb ziemi.
- Ale to totalne pustkowie - powiedziała brunetka, rozglądając się wokół. Zaśmiałem się.
- Dlatego tak trudno będzie ją znaleźć. Nie ma żadnego punktu odniesienia - wyjaśniłem swój misterny plan. Wstałem, zastanawiając się, co teraz zrobić. - Sojuszowi nie można zaufać w tej sprawie. W ogóle już nie powinno mu się ufać.
- Na chwilę obecną, schowam skrzynię w bezpiecznym miejscu. Zajmie mi to około dwóch dni - powiedziałem, wstając z krzesła, które momentalnie rozsypało się w drobny mak.
- Idę z tobą - powiedziała szarooka, odbijając się od ściany. Chciałem zaprzeczyć, lecz zatkała mi usta ręką, a następnie, trzymając za rękę, zdziwionego wyprowadziła z pokoju. - Jesteś moim ochroniarzem, muszę z tobą przebywać cały czas.
- To jest... - zaczęła niespokojnie. Zaśmiałem się.
- Tak, pustynie Kraju Wiatru - potwierdziłem, nabierając jak najwięcej powietrza w płuca. Wypuściłem je z głośnym westchnięciem. - Wskakuj na plecy.
- Po co? - zapytała, odwracając się do tyłu. Żeby spojrzeć musiała wysoko podnieść głowę. Naprawdę wysoko, biorąc pod uwagę fakt, że byłem aktualnie w formie lisa.
- Będzie szybciej, jeśli użyje tej postaci. Poza tym, słyszałem, że to całkiem fajna zabawa - stwierdziłem swoim basowym głosem. Trochę niepewnie, jednak weszła na moją głowę. W tym samym momencie ruszyłem, przeskakując kilkadziesiąt metrów wprzód. Hanabi krzyknęła zaskoczona, trzymając się mojego futra.
Ryknąłem potężnie z radości.
- Tu nie powinien tego znaleźć - powiedziałem, kładąc szkatułkę na piasku. W następnej chwili otoczyła ją czarna bańka, która zatonęła w głąb ziemi.
- Ale to totalne pustkowie - powiedziała brunetka, rozglądając się wokół. Zaśmiałem się.
- Dlatego tak trudno będzie ją znaleźć. Nie ma żadnego punktu odniesienia - wyjaśniłem swój misterny plan. Wstałem, zastanawiając się, co teraz zrobić. - Sojuszowi nie można zaufać w tej sprawie. W ogóle już nie powinno mu się ufać.
~~~~)(~~~~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Klawiatura nie gryzie - zmotywuj mnie ;)