Densen - Nana 70%

Jeśli długo nie ma rozdziału - czytaj chat!

sobota, 18 kwietnia 2015

Lis w czarnej szacie VII

   - Eh... - westchnął blondyn.
   Chwycił jedną ręką za niebieską, miękką gąbkę, a drugą szampon do ciała, by po chwili ścisnąć opakowanie środku czyszczącego. Część płynu w nim zawartego opadła bezwładnie na przedmiot trzymany w ręce błękitnookiego. Odkładając szampon, Uzumaki ścisnął gąbkę, a płyn i woda w niej zawarte zmieszały się tworząc małą górkę białej piany. Niebieskie tęczówki młodzieńca przez chwilę patrzył się na trzymany w ręce przedmiot.
   - "Jestem idiotą..." - przeszło mu przez myśl.
   Przyłożył gąbkę do swojego torsu i płynnym i lekkim ruchem skierował ją nie odrywając jej od ciała n skos swojego lewego biodra najeżdżając na, to mniejsze, to większe blizny. W końcu jednak w tempie błyskawicznym umył resztę swojego ciała, a następnie zakręcił wodę.
   Wytarł się miękkim i puchatym ręcznikiem. Będąc suchym owinął go sobie wokół bioder i tak wyszedł z łazienki. Skręcił w lewo boso przemierzając korytarz, aż dotarł do ostatnich drzwi jego prawej stronie. Zapukał, a słysząc pozwolenie na wejście, wszedł do pokoju bez żadnych komplikacji.
   Pomieszczenie nie było jakoś specjalnie urządzone. Ściany od dołu do połowy były wyłożone jasnymi deskami, a druga połowa była koloru jasnego błękitu. Pomieszczenie przypominało prostokąt, 7x12,5m. Po prawej i lewej stronie stały po jednym jednoosobowym łóżku. Koło obydwóch stały nocne szafki wykonane z ciemnego drewna, a na nich lampki nocne. Dalej stały szafy na ubrania. Na końcu prawej strony stała dwuosobowa sofa z kremowej skóry, natomiast po lewej stała mała szafka na książki. Na przeciwko drzwi, po drugiej stronie pokoju w ścianę wbudowane było dwuskrzydłowe okno z białymi, przezroczystymi, sięgającymi ciemno-drewnianej podłogi, końcówkami
   Pokój, jak dla niego, prezentował się świetnie. Wydawał mu się jeszcze piękniejszy widząc wyglądającą przez okno piękną dziewczynę o olśniewającym wyglądzie, którego, jego zdaniem, nawet anielice musiały zazdrościć. W dodatku: jej piękne, lśniące, czarne włosy falowały lekko pod przypływem wiatru, co dodawało jej nieziemskiego uroku.
   Dotknął miejsca gdzie znajdowało się jego serce.
   - "Znam ją gorzej niż wynalazki cywili, a wiem, że ją kocham. To chore, równie dobrze może być szpiegiem tajnej organizacji przestępczej" - skarcił się w myślach.
   - "Nie jest" - odparł mu Kurama telepatycznie.
   Naruto dobrze wiedział, że Kitsune miał rację, ale bał się, że będzie tak jak z jego byłą. Wykorzystała go, a później uciekła od niego i z wioski wraz z tajnymi dokumentami ANBU i jej wspólnikiem, jego dobrym przyjacielem z drużyny, który był dla niego niczym brat. Wysłali za nimi inny oddział ANBU, ale niestety, nie złapali ich. Teraz przerażała go myśl, że znowu zostanie wykorzystany i porzucony, a informacje na jego temat dostaną się do wrogich organizacji.
   Stał tam jeszcze przez chwilę, dalej rozmyślając, lecz w końcu ogarnął się i, zabierając czyste ciuchy, ponownie skierował się do łazienki. Tam ubrał się w identyczne, lecz czyste cichy, jakie miał w trakcie podróży do tego miejsca.
   Westchnął po raz kolejny. Swoje kroki skierował w stronę kuchni, gdzie usiadł na blacie kuchennym i, nalewając do kubka sok pomarańczowy, wypił go za jednym duszkiem.
   Po kilkuminutowym patrzeniem na przezroczyste naczynie odstawił je do zlewu, a następnie wyszedł na polanę. Chwycił jedną z katan ćwiczebnych znajdujących się pod schodami, a następnie zaczął trening. Opierał się on na ataku niepokonanego jak dotąd wyimaginowanego przeciwnika. Ruchy jego dłoni były precyzyjne, dokładne, jak i zabójcze. Każdy cios potrafił zabić. Tego między innymi nauczył się w ANBU: Jak zabijać.
   Za czasów, gdy był w oddziale dosyć często zabijał. Z czasem stało się to u niego na porządku dziennym. A co najdziwniejsze, nigdy, ale to nigdy nie miał wyrzutów sumienia z tego powodu. Może ludzie mieli rację? Może naprawdę był demonem, potworem, który już w dniu narodzin mordował ludzi pod kontrolą potężnego człowieka?
   Nie. Nie był potworem. On po prostu wiedział, że zabijając te osoby ratuje inne. A przy okazji sprawia sobie przyjemność...

   Przyglądałam się jego treningowi z ciekawością. Jego ruchy były precyzyjne, doskonałe, a co najważniejsze zabójcze. Zresztą odkąd pamiętam, takie właśnie były.
   Zastanawiałam się, czy aby na pewno zrobiłam dobrze trzy miesiące temu, zostawiając go samego. Prawda, byłam zmuszona do opuszczenia jego i Konohy wraz z jego najlepszym przyjacielem, ale to o niczym nie świadczy. Przecież mogłabym mu o tym powiedzieć.
   Nagle poczułam ruch z boku. Szturchnęłam mojego srebrnowłosego towarzysza.
   - "Gdybym mu powiedziała o tym, że bandyci trzymają moją młodszą siostrę u siebie w lochach, co, jak się okazało, było kłamstwem, zapewne pomógłby mi jak zawsze. W końcu byłam jego dziewczyną..."

Nie, to nie nowe opowiadanie :D
To stare opo, które publikowałem na shippudenie. Tu jest lekko poprawione, niektóre słowa pozmieniane, itp. Ogólnie historii nie mam zamiaru kończyć, ale gdzieś to trzymać muszę, c'nie? :3
Choć kto wie, może kiedyś? ^_^

6 komentarzy:

  1. Grrrrrr... Nie wiem o czym myśleć... To zaczyna mi się podobać, ale również chciałbym byś dokończył poprzednie opo... Więc taki se ja, zmusza Cie byś pisał oba równocześnie! :D

    Shinji ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie!!! Czuję się tak samo :/

      Usuń
    2. Więc jest jedno rozwiązanie, przyciśniemy go! :D

      Shinji

      Usuń
  2. Tak szczerze, to nadal nie wiem, tak jak i za pierwszym razem kto mówi o sobie w końcówce "Gdybym mu powiedziała o tym, że bandyci trzymają moją młodszą siostrę u siebie w lochach, co, jak się okazało, było kłamstwem, zapewne pomógłby mi jak zawsze. W końcu byłam jego dziewczyną..." jak dla mnie to chyba Kazue, albo ktoś nowy :D

    Shinji

    OdpowiedzUsuń
  3. Raaany. Saspacz, jak tak możesz. Patrzę po tytule wrzutek i myślę, że będziesz kontynuował, a tu info, że na razie nie ma szans. Skoro nie to, to jedziesz dalej z poprzednimi. Weny i miłego pisania.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    podoba mi się i to bardzo to opowiadanie, mam nadzieję, ze będzie kontynuacja....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Klawiatura nie gryzie - zmotywuj mnie ;)