Densen - Nana 70%

Jeśli długo nie ma rozdziału - czytaj chat!

czwartek, 14 maja 2015

Yaruki [II] To niepokojące.

Yaruki II
   - Hiashi, dopóki nie wrócę, wszystko pozostawiam w twoich rękach - powiedziałem, odwracając się w stronę wszystkich mieszkańców, którzy wyszli mi na pożegnanie. - Itte kimasu.
   - Itte irashai - odpowiedział, odwzajemniając mój uśmiech.

   - Brakuje jeszcze Konohy - warknął Raikage. W tej samej chwili, drzwi do pomieszczenia zostały otworzone, a przez nie wszedł trzynastoletni blondyn.
   - Zgubiłeś się, chłopcze? - zapytała Mizukage, przyglądając się uważnie przybyszowi.
   - Jestem przedstawicielem Konohy - odpowiedział, kłaniając się nisko. - Naruto Uzumaki. Miło poznać.
   Zza kotary z ochroniarzami Mizukage wybiegł Chōjūrō, przygotowany do ataku.
   - Co się stało, Chōjūrō? - zapytała zaniepokojona posiadaczka kasztanowych włosów.
   - Ao, czujesz? - zapytał niebieskowłosy, przełykając ślinę.
   - Taaa... - odpowiedział drugi ochroniarz Mizukage, pojawiając się za swoim kompanem. - Chciałbym zauważyć brak u niego odpowiedniego stroju lub przynajmniej opaski przynależności.
   - Nie kłopoczcie się - powiedział spokojnie przedstawiciel Sunagakure. - To on. Dla mnie to zaszczyt spotkać osobę, która pokonała Shukaku w kilku ruchach - dodał, kiwając do niego głową.

   - Ah... Więc wiesz - zaśmiałem się, drapiąc w tył głowy. - Tak, było zabawnie. Mogę zając swoje miejsce?
   - Ao, Chōjūrō - rozkazała Terumī. Dwójka jej ochroniarzy wycofała się. Uśmiechnąłem się w jej stronę, kiwając głową, po czym zająłem swoje miejsce.
   - Szczyt Pięciu Kage uważam za otwarty - zarządził Mifune. - Przedstawicielu Konoha, powiedz, o co chodzi.
   - Cała nasza piątka, nie. Całe społeczeństwo, nieważne, czy cywile, czy Shinobi, jest zagrożone - zacząłem spokojnie, stojąc wyprostowany. - Jeszcze niedawno odbywały się u nas egzaminy na Chūnin'a. W trakcie walki finałowej, zmanipulowana Suna i Oto zaatakowały naszą wioskę. Ja i Hokage-sama stawiliśmy opór Orochimaru. Mój klon walczył z Shukaku. W pewnym momencie przybyła jeszcze jedna osoba. Przedstawił się jako...
   - Czyli to po prostu wasza nieudolność. Nie daliście rady dwóm Shinobi - przerwał mi Raikage, prychając.
   - Przedstawił się jako Wandarā, a chwilę później ożywił i kontrolował Senju Hashiramę, Senju Tobiramę i Namikaze Minato w pełni sił - dokończyłem, patrząc na niego ostro. - Sarutobi Hizuren do końca był najsilniejszym z całej aktualnej za jego życia piątki Kage i dobrze o tym wiesz.
   - Raikage-sama, proszę się uspokoić - zarządził Mifune, również patrząc na niego nieprzychylnym wzrokiem.
   - Zanim się zorientowaliśmy, na teren Konohy wbiegli Ninja-Samobójcy. Ich notki wybuchające zareagowały na chakrę przywódcy, niszcząc w 100% całą wioskę - kontynuowałem. - Liczebność obywateli zmniejszyła się z 150 tysięcy do... - zatrzymałem się. Zamknąłem oczy, po czym westchnąłem. - 9 tysięcy.
   - To niepokojące - stwierdził Tsuchikage.
   - Tak potężna wioska tak szybko zeszła na psy? - zakpił Raikage. Moje mięśnie napięły się do granic możliwości, a na mojej twarzy zagościł sztuczny uśmiech. Podniosłem lewą rękę, trącając kciukiem nos. W tej samej chwili uwolniłem ogromne zapasy chakry, których nie posiadała suma osób tu przebywających.
   - Konoha zeszła na psy, tak? - zapytałem patrząc na niego twardym wzrokiem. - Więc ja, jako przedstawiciel, jestem największym psem, tak? - dopytywałem. - Więc ty jesteś dla mnie małym, nic niewartym robakiem - ciągnąłem, ściskając pięść.
   - Uzumaki-sama, proszę się uspokoić. Raikage-sama, proszę przeprosić Uzumaki-sama, zachował się pan niestosownie - wtrącił się Mifune. Czarnoskóry spojrzał na niego wściekle, jednak wstał, pokłonił się w moją stronę i usiadł. Ja również to zrobiłem, ukrywając chakrę w ciele. - Czy to wszystko, Uzumaki-sama?
   - Tak, to wszystko, co chciałbym powiedzieć - odpowiedziałem.
   - Mógłbym coś wtrącić? - podniósł rękę Tsuchikage. Mifune kiwnięciem głowy dał znak przyzwolenia. - Jest jeszcze jedna sprawa. Czy ten cały Wandarā współpracuje z Akatsuki? - zapytał staruszek. Spojrzałem na niego przenikliwym spojrzeniem.
   - Nie. Nie współpracuje - odpowiedziałem pewnie.
   - A skąd ta pewność? - Odwzajemnił mój wzrok.
   - "Cholera, nie ufają mi" - przeleciało mi przez myśl. - W Amegakure no Sato żyje mój kuzyn. Możecie zacząć nazywać go Nagato, pogromca Lidera Akatsuki - rzekłem. - Walczył z nim o zwierzchnictwo nad organizacją i wygrał. Teraz ściśle ze mną współpracuje, pomagając w odbudowie. Ufam mu, on ufa mi.
   - Jednak skąd pewność, że nie polują już na Bijū? - dopytywał Raikage.
   - Ponieważ współpracuje ze mną - podkreśliłem ostatnie słowa. - Jestem nosicielem Bijū, Jinchūriki Kyūbi'ego. A teraz prosiłbym wszystkich tu obecnych o wyjście z budynku. Zdaje się, że obiekt naszych wcześniejszych rozmów powoli się zbliża.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Klawiatura nie gryzie - zmotywuj mnie ;)