~~~*~~~
- Więc udało ci się uciec, Naruto.
- Hai - odpowiedziałem, zatrzymując się przy mężczyźnie.
Mój towarzysz był wysokim brunetem ubranym w czarny płaszcz z wysokim kołnierzem i długimi rękawami. Twarz skrywał pod pomarańczową, spiralną maską z otworem na prawe oko.
- Bardzo dobrze. Zdałeś swój egzamin. Chwyć moją rękę.
Kiwnąłem głową, a następnie wykonałem rozkaz. Gdy mrugnąłem, znaleźliśmy się kompletnie innym miejscu.
Była to ogromna jaskini, w której jedyne źródło światła znajdowało się pod rzeźbą niebotycznej twarzy skąpanej mrokiem. Za plecami z ziemi pięła się para rąk, skuta łańcuchem. Dziewięć palców było okupowanych przez różne postaci. Najbardziej wyróżniał się zgarbiony osobnik, ktoś z ogromnym mieczem i czymś po bokach głowy. Na wolny palec wskoczył mój nowy nauczyciel.
- Jaki naiwny - mruknęła któraś z postaci.
- Nie traćmy czasu, zaczynajmy.
Moje ciało momentalnie opadło na ziemię i skuliło się, a dłonie zacisnęły na brzuchu. Ból ogarnął każdy milimetr mojego ciała. Czułem coś przebijającego moje podbrzusze. Jakby dłoń, która zaciskała się w moim wnętrzu.
Trwało to wieki, zanim zrozumiałem, że to coś nie zamierza we mnie tkwić, a z wolna, milimetr po milimetrze, opuszcza moje ciało. Wtedy też rozpostarłem swoje nogi i ręce, a oczy oraz usta otworzyłem do granic możliwości.
Z gardła ponownie wydobył się wrzask.
Przed oczami miałem brudną, niebieską plamę. Chwilę później mignęło coś czerwonego.
Zemdlałem.
Gdy otworzyłem oczy, zaskoczyły mnie promienie słońca. Spróbowałem zmienić pozycję na siedzącą, jednak moje plecy przeszył lekki, nieprzyjemny ból. Ostrożnie to powtórzyłem i się udało. Szybko spostrzegłem, że nie jestem w żadnym znanym mi miejscu. Nie było takiego w Konoha.
Zamknąłem oczy i uderzyłem się dłońmi w policzki.
Fala wspomnień z poprzedniego dnia zalała mnie, powodując chwilowy powrót bólu i ogromny nacisk na okolice mózgu. Niemal w tym samym czasie uczucie to zniknęło.
- Naiwny - powtórzyłem słowo którejś z postaci.
Rozejrzałem się ponownie. Brakowało głowy, światła i rąk. W ścianie przede mną znajdowała się ogromna dziura, która pozwalała promieniom światła muskać moje półnagie ciało.
Mój ubiór w całości zachował się jedynie od pasa w dół. Bluza i koszulka zachowały się w strzępkach. Nie dość, że wszystko było brudne, to i dziwnie za małe. Palce wystawały delikatnie za sandały, a spodnie sięgały nieco wyżej niż zawsze. Spróbowałem wstać i znów się zaskoczyłem. Ból zelżał, choć poczułem delikatny w każdym mięśniu i kości. Czułem się lżejszy i jakby coś, co zawsze zaprzątało moją głowę, odpuściło. Miłe i odświeżające uczucie.
I znów coś we mnie uderzyło.
- Uciekłem z wioski. Oszukano mnie.
Ogarnął mnie smutek. Nie była to jednak rozpacz. Jedyną osobą, która się mną interesowała był staruszek. Nie chciałem sprawiać mu przykrości, a - jak podejrzewałem - będzie to mocny cios dla wioski i zaszkodzi to mu jako Hokage. Jinchūriki jest ważną bronią wioski.
Westchnąłem.
Mimo że mój powrót zdecydowanie działałby na jego korzyść, postanowiłem zakończyć ten rozdział mojego życia.
Spojrzałem na dłonie, które wydawały się większe. Byłem słaby. Nie ma co się oszukiwać, mój poziom był niski nawet jak na ucznia akademii. Przykładałem się jedynie do praktyki, która była moją słabością, kompletnie ignorując drugą - wiedza teoretyczna.
Ścisnąłem dłonie i zamknąłem oczy.
- Zmienię się - obiecałem. - Będę się uczył, trenował i żył dalej. Stanę się kimś, nie czymś.
Otworzyłem oczy i rozluźniłem dłonie. Łatwiej powiedzieć.
Przed jaskinią płynęła płytka, nieskazitelnie czysta rzeczka ze żwirem wokół. Dalej był las. Podszedłem do wody.
Oczy rozszerzyły się w niedowierzaniu. Urosłem. Nie była ta minimalna zmiana. Musiało mi przybyć około dziesięciu centymetrów! Równie znaczącą zmianą były dłuższe, gęstsze włosy i blond końcówki. Cała reszta była czerwona. Zmieniła się również moja twarz. Była nieznacznie pociągła, a rysy stały się ostrzejsze. Lisie wąsy zniknęły.
Przyglądałem się sobie jeszcze przez kilka chwil, aż w końcu dostrzegłem zmianę w oczach. Prawe oko zachowało swoją głęboką, morską barwę, a lewe pociemniało i przybrało fioletowy kolor.
Jeśli ktoś chciał odszukać podobieństwo mojego aktualnego wyglądu do poprzedniego - znalazłby jedynie ich śladową ilość.
Odetchnąłem głęboko i usiadłem, opierając się o ścianę klifu.
Z uwagą rozglądałem się wokół, próbując dojść, jakim cudem się tu znalazłem.
- Zasnąłeś - dotarł do mnie rozbawiony, męski głos.
Całe moje ciało zastygło w bezruchu, gdy odwróciłem się w stronę źródła głosu. Zareagowałem zapewne jak każdy osobnik, który spotkał martwego wśród żywych.
- Nie jestem wśród żywych - Rozbawiony głos znów dotarł do mych uszu, a ja zmrużyłem oczy.
- Genjutsu? Pasowałoby do białego otoczenia - mruknąłem. - Ale kto? Po co? Nie mam przy sobie nic wartościowego i na to nie wyglądam.
- Ostatnio jak cię widziałem, byłeś małą, łysą i bezzębną istotką. Słodką istotką - lekki, melancholijny głos dosięgnął mnie. Poczułem, jakby coś znów ściskało mnie od środka. Nie było to jednak tak bolesne. Głowę uniósł do góry. - Wyrosłeś.
- Dlaczego cię widzę? - zapytałem. W głębi czułem, że żyję, a to nie jest genjutsu. Wiedziałem to.
Spojrzał na mnie, a w oczach błysnął mu delikatny promyk rozbawienia.
- Wyglądasz jak hybryda - stwierdził.
Przechyliłem głowę, dając mu wyraźny znak, by kontynuował swą wypowiedź, z której nic nie zrozumiałem.
- Jak połączenie wyglądu mojego i twojej matki.
Podoba mnie się to to :D xD
OdpowiedzUsuńShinji ;)