Rozdział III
Patrzyłam zszokowana na posokę tryskającą na twarz blondynki. Blondyn stał niewzruszony, mimo rany, której nie miał prawa przeżyć. Jego usta poruszyły się.
- Skończyłaś?
Tym razem kunai został wbity naprawdę głęboko, jednak ciało dalej stało. Może miał tak silną wolę, że nie upadł? Nieważne, ważne było to, że go zabiłam! Jestem wolna i...
- Skończyłaś?
Spoglądałem na nią z zainteresowaniem. Nie zwracałem w ogóle uwagi na ostrze tnące wnętrze mojej szyi.
- Przestań, to nic nie da - dodałem po chwili. Ta jednak z coraz większym przerażeniem ponawiała ruch ręką. - Jestem nieśmiertelny, nie zabijesz mnie.
- Ohh... - drgnęła, cofając się w przerażeniu. - W końcu do tego doszedłeś? Udało ci się? - zadawała pytani,a jąkając się i trzęsąc.
- Nie. To nieśmiertelność znalazła mnie - odpowiedziałem, podciągając pseudo koszulkę do góry. Palce prawej, wolnej dłoni zapłonęły ogniem chakry, a następnie ułożyły się na pieczęci. Przekręciłem, zamykając kanał. Cała chakra Kyūbi'ego wyparowała z Naruko. Zbliżyłem się do niej i chwyciłem za podbródek podnosząc go brutalnie. Lewą ręką włożyłem do jej kieszeni spodni Shinobi zdjęcie. - Trzeci tydzień naszego życia. Nie pamiętasz go - powiedziałem, po czym puściłem ją. Odwróciłem się i ruszyłem w stronę wyjścia, kiwając na moich towarzyszy, dając im znak na wymarsz.
- Trzeci tydzień naszego życia - usłyszałam głos Naruto. Na te słowa w głowie pojawił się obraz mojego nagiego, wymęczonego ciała przypiętego do metalowego stołu. Obok stał blondyn z tym podekscytowanym spojrzeniem, dzierżąc w dłoni skalpel. - Nie pamiętasz go - te słowa spowodowały, że obraz zniknął, a ja poczułam, że niebieskooki wsadza mi coś do kieszeni, po czym odstawia mnie i odchodzi. Stałam, patrząc na jego oddalającą się sylwetkę. Ze strachem wypisanym na twarzy poruszyłam ręką, która wylądowała w odpowiedniej kieszeni. Przełknęłam gulę, a - jak się okazało - zdjęcie* pojawiło się przede mną. Sapnęłam zdziwiona. To byliśmy my, ja i Naruto. Mieliśmy po jakieś siedem-osiem lat.
- Ale on stworzył mnie w wieku dziesięciu lat... - szepnęłam.
- Więc? - Zapytał blondyn, idąc po mojej lewej.
- Przyjąłem pozycję lidera, więc jestem twoim zwierzchnikiem. Cele nie różnią się jakoś specjalnie od poprzedniego. Walczymy o pokój. Zmieniam jedynie metodę. Zero polowań na Jinchūriki. Jeślibyśmy ich użyli, prawdziwy pokój nigdy by nie nastał. Zaczęłaby się era strachu - odpowiedziałem Deidarze. - Powiedz wszystkim o tym, co ci powiedziałem. Nie mów im jednak o mojej tożsamości, powiedz, że jestem osobą, która porzuciła śmierć. Tylko wasza trójka może znać moje dane personalne.
- Trójka? - Zapytała zdziwiona niebieskowłosa.
- Hidan - wyjaśniłem. - By uczynić sen naszego sensei'a rzeczywistością, musimy rozpocząć rozmowy dyplomatyczne z Tetsu no Kuni[Kraj żelaza].
- Dlaczego właśnie z nimi? - Zapytał użytkownik Bakuton'a[Element eksplozji].
- Tetsu no Kuni jest bardzo szanowany i ma dobre relacje z wszystkimi pięcioma wielkimi nacjami. Gdyby do reszty państw dotarłaby informacja lub choćby plotka o czymś takim, Kage, a może nawet i Daimyō przybyliby do Tetsu w tej sprawie. Niestety może to się też skończyć wojną między nimi, bądź w ogóle nas nie wysłuchają. Ale mam na to sposób - odpowiedziałem wiedząc, że mój pomysł jest trochę ryzykowny. Musiałbym się postarać.
- Naruto! - usłyszałem damski krzyk. Spojrzałem na Konan i Deidarę, dając im do zrozumienia, że mają się zmyć, a następnie odwróciłem się. Stanęła metr przede mną. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na jej wygląd. Nie mogę zaprzeczyć, szesnastoletnia Naruko mnie pociągała. Miała metr sześćdziesiąt pięć, włosy spięte w dwa kucyki, co dodawało jej uroku, rysy podobne do moich, jednak nie tak ostre i bardziej kobiece, płaską klatkę piersiową, prostą, lekko wąską talię i długie nogi. Ubrana była w czarne buty i spodnie Shinobi oraz czarno-pomarańczowy top. - Co to za zdjęcie!? - wykrzyczała pokazując mi omawiany przedmiot.
- Zwyczajne - odpowiedziałem, wyczuwając szykującą się lawinę pytań.
- Dlaczego je posiadasz? Dlaczego wyglądamy, jakbyśmy mieli po siedem lat? Czy...
- Dosyć - przerwałem jej. - Stworzyłem cię w wieku sześciu lat. To było kilka dni po tym, jak zacząłem chodzić do szkoły. Byliśmy dziećmi, więc bawiliśmy się, nie byłem do końca świadom tego, że stworzyłem ciebie. Ale bawiłem się z tobą i mieszkaliśmy razem przez cztery lata. Tyle tyle mogę ci zdradzić na chwilę obecną - dodałem, zakańczając temat. - Jeśli chcesz wiedzieć więcej, musisz iść ze mną. Z czasem zdobędziesz swoje informacje - gdy skończyłem swój monolog, warknęła zdenerwowana. Musiała zrozumieć, że tylko ze mną może zdobyć informacji, których pragnie. Była mi potrzebna, by dokonał się mój cel. - Ruszamy w pogoń za Uchihą Sasuke. Będzie mi potrzebny - powiedziałem, gdy zrównałem się z pozostałą dwójką. - Jest na północny zachód od nas. Jakieś... 23 kilometry. Towarzyszy mu trójka osób. Właśnie rozbijają obóz, nie musimy się śpieszyć.
- Jakim cudem możesz ich wyczuć? - zapytała zdezorientowana replika mojej osoby.
- Jak już mówiłem, porzuciłem śmierć, ponieważ odnalazła mnie nieśmiertelność. To jeden z jej darów - wyjaśniłem tworząc klona, który pochwycił Konan. - Deidara, ruszaj wypełnić swoje zadanie. Każ reszcie rozpocząć treningi, by się wzmocnić. Poza tym, mam osobne zadanie dla Hidan'a i Tobi'ego. Niech z rekrutują Ode Yuki'ego. Tobi powinien wiedzieć, gdzie go znaleźć - rozkazałem blondynowi. - Idź.
- Hai! - odparł, a następnie wyskoczył wysoko w górę, by odlecieć na swoim glinianym smoku.
- A my wykonajmy nasze zadanie - rzekła Konan będąc w ramionach mojego klona. Przytaknąłem jej, w podobny sposób chwytając Naruko. Oczywiście protestowała.
- Puść mnie! Sam potrafię iść! - krzyczała bijąc mnie i gryząc. Nie wytrzymałem.
- Zamknij się, idiotko! - warknąłem, chociaż moja mimika nie zdradzała żadnych emocji. - Jestem prawdopodobnie najszybszą istotą chodzącą po Ziemi i nie zamierzam się guzdrać, czekając na ciebie! Poza tym, powinnaś być mi wdzięczna za wyciągnięcie z więzienia! - wysyczałem. Jakże była niewdzięczna za moje poświęcenie. Zamierzałem poświęcić życie, mimo, że nie było jak je stracić, by chronić ją i dostarczyć z niezbędnymi elementami na miejsce. Nie chcąc tego przedłużać, ruszyłem odbijając się od podłoża. Wyskoczyłem na ponad 30 metrów mijając koronę drzew, przelatując dystans 100 metrów i ponownie odbiłem się, tym razem od jednej z gałęzi. Nabrałem dzięki temu maksymalną prędkość, niszcząc przy okazji ów drzewo. Nie minęły sekundy, a zatrzymałem się już na ziemi. Odstawiłem dziewczynę i odwołałem klona, który stanął już bez Konan. - Idźcie przed siebie jak najwolniej - powiedziałem, po czym wskoczyłem na pobliskie drzewo. Powoli zacząłem skakać do przodu, aż nie zauważyłem małej polanki. Stanąłem na ostatniej gałęzi i rozejrzałem się. Cztery osoby w płaszczach Akatsuki. Sasuke Uchiha i jego drużyna, na którą nawet nie zwróciłem uwagi. Zeskoczyłem metr od linii drzew i różnego typu krzaków. - Witaj, Sasuke!
- Teme... - warknął, przymrużając oczy. Jego strój był w opłakanym stanie. Podziurawiony i porozcinany. Szaty posiadacza pomarańczowych włosów za duży, a niebieskookiego cały w dość dużych dziurach. Dopiero teraz zorientowałem się, że jeden z ostatnich członków klanu Uchiha siedzi na mężczyźnie, w którym rozpoznałem Jinchūriki Hachibi'ego.
- Spokojnie... - zacząłem, podnosząc rękę, by wskazać na swój szal. Zdziwiony zauważyłem jego brak. Czarnowłosy pojawił się przede mną dzierżąc Chidori, które wbił mi w klatkę piersiową. W tej samej chwili pochwyciłem jego przedramię. Specjalnie nie zatrzymałem jego ataku, ale gdy go zakończył, złamałem mu kość, a następnie zniknąłem mu sprzed oczu. Pojawiłem się, szarżując na niego od tyłu, zgarbiony, z niebieską kulą sprężonej chakry w dłoni.
- Rasengan - powiedziałem, uderzając w plecy. Krzyknął zdziwiony, gdy jego ciało oderwało się od ziemi i, kręcąc się, doznał bliskiego spotkania z drzewem. Po tym wydarzeniu musiałem ekspresowo odwrócić się i uchylić do tyłu, przy okazji chwytając pomiędzy dłonie ogromny miecz Zabuzy. Dzierżył go teraz ten niebieskoowłosy, któremu wykręciłem ostrze w bok, a następnie wyprowadziłem cios z kolana w podbródek, nokautując go. Tasak rzuciłem na bok. Następnie wyprostowałem rękę, delikatnie podnosząc ją do góry, blokując ogromną dłoń ostatniego z męskich towarzyszy Uchihy. Zgiąłem rękę w łokciu, by po chwili z całą siłą pchnąć do przodu. Chłopak - bo wyglądał na trzynastolatka - wylądował koło czerwonowłosej dziewczyny, która trzęsąc się, dzierżyła kunai'a. - Nie martw się, Uzumaki. Jesteś pod moją opieką. Tak jak reszta z was. Chciałem tylko porozmawiać - wyjaśniłem, a ta uspokoiła się momentalnie, co było naprawdę dziwne. Dlaczego uwierzyła?
- Naruto! - usłyszałem kobiecy krzyk. Odwróciłem się zauważając Konan i Naruko. Niebieskowłosa ściskała w rękach mój szal. Przyjrzałem mu się.
- Musimy rusz... - zacząłem, jednak Konan przerwała mi, chwytając za rękę.
- Ja... Jest coś co muszę ci dać - rzekła stanowczo. - Wcześniej zerwałam kawałek z szaty Nagato - wyjaśniła, wyciągając ze swojego płaszcza długi materiał, który założyła mi szyję.
- Ja nie mogę tego przy... - zaprotestowałem.
- Weź - po raz kolejny mi przerwała. - Chciałby, żebyś to nosił.
Odebrałem od niej szal, a następnie zawiązałem go sobie wokół szyi. Nie umknął mi wzrok dziewczyn, które miały doskonały widok na moją ranę, która regenerowała się od środka. Nie powiem, widok niezachęcający.
- Poskładajmy ich zanim se coś zrobią - stwierdziłem, podchodząc do Uchihy. Chwyciłem go za połamaną rękę i zaciągnąłem na środek przy jego jękach i stękach.
- Co ty mu robisz?! - krzyknęła zdenerwowana czerwonooka.
- Będzie cały. Trochę bólu mu nie zaszkodzi - wyjaśniłem, rzucając go na ziemię. Podszedłem do niego od boku i nastawiłem złamanie. Dziewczyna podeszła do niego od boku i podwinęła rękaw.
- Nie - warknął Uchiha. - Możesz to zrobić tylko raz dziennie. Dzisiaj już to robiłaś dwa razy.
- O co chodzi? - zapytałem zaciekawiony.
- Jak już wiesz, nie wiem skąd, jestem Uzumaki. Moja krew ma właściwości lecznicze. Jeśli ktoś mnie ugryzie i wyssie nawet odrobinkę krwi zostanie uleczony. Przyśpiesza regenerację ran i usuwa choroby śmiertelne.
- Krew powiadasz? - zapytałem, spoglądając na swoją rękę. Podwinąłem rękaw płaszcza i przystawiłem go pod same usta mojego dawnego przyjaciela. - Gryź, to się szybciej zemścisz - powiedziałem, gdy zaczął protestować. Spojrzał tylko na mnie gniewnie, a następnie wgryzł się z całej swojej siły. - Nie powiem, że robisz to delikatnie - skrytykowałem. Ignorując jego byt, przyjrzałem się człowiekowi podobnemu mnie. Posiadacz bladych-blond włosów nie był nieprzytomny, lecz dobrze to skrywał. Był wśród potworów, potężnych ludzi. - Jesteś Killer Bee, prawda? - zapytałem. Nawet nie drgnął, a gdy Sasuke puścił moją rękę, wstałem i skierowałem się w jego stronę. Uklęknąłem tuż nad nim, oceniając jego stan. Poparzona ręką, kość skrzywiona pod dziwnym kątem i złamany nos. - Chcesz się zakrztusić własną krwią? - spytałem, podstawiając przedramię pod jego nos. W tej samej chwili odskoczyłem pozbawiony połowy ramienia.
- Kuso[Cholera] - warknął Bee, stając na równe nogi. Chwycił moją odciętą kończynę i wypił odrobinę krwi, a następnie nastawił odpowiednio kość. Poparzenia zaczęły powoli znikać. - Dzięki za chęć pomocy, ale wolę samoobsługę, skurczybyku - odpowiedział, wykonując jakiś dziwny gest dwoma palcami zdrowej już ręki.
- Rozumiem - odrzekłem, poruszając pozostałą częścią ramienia. Nowa kość po prostu wystrzeliła, a zaraz za nią wiły się żyły, nerwy, mięśnie i skóra. - Będę musiał załatwić sobie nowy płaszcz. Ten jest odrobinę... Źle ścięty.
- Naruto - wyszeptał zszokowana Uzumaki i Uchiha. Tylko Konan nie była zdziwiona.
- Wiedziałam, że coś jest nie tak. Cały czas tytułujesz siebie Nōka, przeżywasz masakrę szyi, a nawet odtwarzasz kończynę w zaledwie pięć sekund. To niemożliwe, żeby była to moc Kyūbi'ego. To coś znacznie większego. Co to takiego? - zapytała niebieskowłosa, przymrużając delikatnie oczy.
- Mój dar od Nanadaime[Siódmego] dany poprzez Kuro Ōgama, a dzięki niemu mogę spełnić swój cel - Przykucnąłem. - Sasuke, jako Nidaime Kami zakazuje ci walk z Jinchūriki. Akatsuki ma teraz inny cel, ale prowadzić będzie do tego samego. Pokoju na świecie. Jednak by to zrobić, muszę wskrzesić mojego o... Ważną dla mnie osobę. Tylko on będzie w stanie tego dokonać. Ponieważ to on jest królem.
- Jakim cudem możesz ich wyczuć? - zapytała zdezorientowana replika mojej osoby.
- Jak już mówiłem, porzuciłem śmierć, ponieważ odnalazła mnie nieśmiertelność. To jeden z jej darów - wyjaśniłem tworząc klona, który pochwycił Konan. - Deidara, ruszaj wypełnić swoje zadanie. Każ reszcie rozpocząć treningi, by się wzmocnić. Poza tym, mam osobne zadanie dla Hidan'a i Tobi'ego. Niech z rekrutują Ode Yuki'ego. Tobi powinien wiedzieć, gdzie go znaleźć - rozkazałem blondynowi. - Idź.
- Hai! - odparł, a następnie wyskoczył wysoko w górę, by odlecieć na swoim glinianym smoku.
- A my wykonajmy nasze zadanie - rzekła Konan będąc w ramionach mojego klona. Przytaknąłem jej, w podobny sposób chwytając Naruko. Oczywiście protestowała.
- Puść mnie! Sam potrafię iść! - krzyczała bijąc mnie i gryząc. Nie wytrzymałem.
- Zamknij się, idiotko! - warknąłem, chociaż moja mimika nie zdradzała żadnych emocji. - Jestem prawdopodobnie najszybszą istotą chodzącą po Ziemi i nie zamierzam się guzdrać, czekając na ciebie! Poza tym, powinnaś być mi wdzięczna za wyciągnięcie z więzienia! - wysyczałem. Jakże była niewdzięczna za moje poświęcenie. Zamierzałem poświęcić życie, mimo, że nie było jak je stracić, by chronić ją i dostarczyć z niezbędnymi elementami na miejsce. Nie chcąc tego przedłużać, ruszyłem odbijając się od podłoża. Wyskoczyłem na ponad 30 metrów mijając koronę drzew, przelatując dystans 100 metrów i ponownie odbiłem się, tym razem od jednej z gałęzi. Nabrałem dzięki temu maksymalną prędkość, niszcząc przy okazji ów drzewo. Nie minęły sekundy, a zatrzymałem się już na ziemi. Odstawiłem dziewczynę i odwołałem klona, który stanął już bez Konan. - Idźcie przed siebie jak najwolniej - powiedziałem, po czym wskoczyłem na pobliskie drzewo. Powoli zacząłem skakać do przodu, aż nie zauważyłem małej polanki. Stanąłem na ostatniej gałęzi i rozejrzałem się. Cztery osoby w płaszczach Akatsuki. Sasuke Uchiha i jego drużyna, na którą nawet nie zwróciłem uwagi. Zeskoczyłem metr od linii drzew i różnego typu krzaków. - Witaj, Sasuke!
- Teme... - warknął, przymrużając oczy. Jego strój był w opłakanym stanie. Podziurawiony i porozcinany. Szaty posiadacza pomarańczowych włosów za duży, a niebieskookiego cały w dość dużych dziurach. Dopiero teraz zorientowałem się, że jeden z ostatnich członków klanu Uchiha siedzi na mężczyźnie, w którym rozpoznałem Jinchūriki Hachibi'ego.
- Spokojnie... - zacząłem, podnosząc rękę, by wskazać na swój szal. Zdziwiony zauważyłem jego brak. Czarnowłosy pojawił się przede mną dzierżąc Chidori, które wbił mi w klatkę piersiową. W tej samej chwili pochwyciłem jego przedramię. Specjalnie nie zatrzymałem jego ataku, ale gdy go zakończył, złamałem mu kość, a następnie zniknąłem mu sprzed oczu. Pojawiłem się, szarżując na niego od tyłu, zgarbiony, z niebieską kulą sprężonej chakry w dłoni.
- Rasengan - powiedziałem, uderzając w plecy. Krzyknął zdziwiony, gdy jego ciało oderwało się od ziemi i, kręcąc się, doznał bliskiego spotkania z drzewem. Po tym wydarzeniu musiałem ekspresowo odwrócić się i uchylić do tyłu, przy okazji chwytając pomiędzy dłonie ogromny miecz Zabuzy. Dzierżył go teraz ten niebieskoowłosy, któremu wykręciłem ostrze w bok, a następnie wyprowadziłem cios z kolana w podbródek, nokautując go. Tasak rzuciłem na bok. Następnie wyprostowałem rękę, delikatnie podnosząc ją do góry, blokując ogromną dłoń ostatniego z męskich towarzyszy Uchihy. Zgiąłem rękę w łokciu, by po chwili z całą siłą pchnąć do przodu. Chłopak - bo wyglądał na trzynastolatka - wylądował koło czerwonowłosej dziewczyny, która trzęsąc się, dzierżyła kunai'a. - Nie martw się, Uzumaki. Jesteś pod moją opieką. Tak jak reszta z was. Chciałem tylko porozmawiać - wyjaśniłem, a ta uspokoiła się momentalnie, co było naprawdę dziwne. Dlaczego uwierzyła?
- Naruto! - usłyszałem kobiecy krzyk. Odwróciłem się zauważając Konan i Naruko. Niebieskowłosa ściskała w rękach mój szal. Przyjrzałem mu się.
- Musimy rusz... - zacząłem, jednak Konan przerwała mi, chwytając za rękę.
- Ja... Jest coś co muszę ci dać - rzekła stanowczo. - Wcześniej zerwałam kawałek z szaty Nagato - wyjaśniła, wyciągając ze swojego płaszcza długi materiał, który założyła mi szyję.
- Ja nie mogę tego przy... - zaprotestowałem.
- Weź - po raz kolejny mi przerwała. - Chciałby, żebyś to nosił.
Odebrałem od niej szal, a następnie zawiązałem go sobie wokół szyi. Nie umknął mi wzrok dziewczyn, które miały doskonały widok na moją ranę, która regenerowała się od środka. Nie powiem, widok niezachęcający.
- Poskładajmy ich zanim se coś zrobią - stwierdziłem, podchodząc do Uchihy. Chwyciłem go za połamaną rękę i zaciągnąłem na środek przy jego jękach i stękach.
- Co ty mu robisz?! - krzyknęła zdenerwowana czerwonooka.
- Będzie cały. Trochę bólu mu nie zaszkodzi - wyjaśniłem, rzucając go na ziemię. Podszedłem do niego od boku i nastawiłem złamanie. Dziewczyna podeszła do niego od boku i podwinęła rękaw.
- Nie - warknął Uchiha. - Możesz to zrobić tylko raz dziennie. Dzisiaj już to robiłaś dwa razy.
- O co chodzi? - zapytałem zaciekawiony.
- Jak już wiesz, nie wiem skąd, jestem Uzumaki. Moja krew ma właściwości lecznicze. Jeśli ktoś mnie ugryzie i wyssie nawet odrobinkę krwi zostanie uleczony. Przyśpiesza regenerację ran i usuwa choroby śmiertelne.
- Krew powiadasz? - zapytałem, spoglądając na swoją rękę. Podwinąłem rękaw płaszcza i przystawiłem go pod same usta mojego dawnego przyjaciela. - Gryź, to się szybciej zemścisz - powiedziałem, gdy zaczął protestować. Spojrzał tylko na mnie gniewnie, a następnie wgryzł się z całej swojej siły. - Nie powiem, że robisz to delikatnie - skrytykowałem. Ignorując jego byt, przyjrzałem się człowiekowi podobnemu mnie. Posiadacz bladych-blond włosów nie był nieprzytomny, lecz dobrze to skrywał. Był wśród potworów, potężnych ludzi. - Jesteś Killer Bee, prawda? - zapytałem. Nawet nie drgnął, a gdy Sasuke puścił moją rękę, wstałem i skierowałem się w jego stronę. Uklęknąłem tuż nad nim, oceniając jego stan. Poparzona ręką, kość skrzywiona pod dziwnym kątem i złamany nos. - Chcesz się zakrztusić własną krwią? - spytałem, podstawiając przedramię pod jego nos. W tej samej chwili odskoczyłem pozbawiony połowy ramienia.
- Kuso[Cholera] - warknął Bee, stając na równe nogi. Chwycił moją odciętą kończynę i wypił odrobinę krwi, a następnie nastawił odpowiednio kość. Poparzenia zaczęły powoli znikać. - Dzięki za chęć pomocy, ale wolę samoobsługę, skurczybyku - odpowiedział, wykonując jakiś dziwny gest dwoma palcami zdrowej już ręki.
- Rozumiem - odrzekłem, poruszając pozostałą częścią ramienia. Nowa kość po prostu wystrzeliła, a zaraz za nią wiły się żyły, nerwy, mięśnie i skóra. - Będę musiał załatwić sobie nowy płaszcz. Ten jest odrobinę... Źle ścięty.
- Naruto - wyszeptał zszokowana Uzumaki i Uchiha. Tylko Konan nie była zdziwiona.
- Wiedziałam, że coś jest nie tak. Cały czas tytułujesz siebie Nōka, przeżywasz masakrę szyi, a nawet odtwarzasz kończynę w zaledwie pięć sekund. To niemożliwe, żeby była to moc Kyūbi'ego. To coś znacznie większego. Co to takiego? - zapytała niebieskowłosa, przymrużając delikatnie oczy.
- Mój dar od Nanadaime[Siódmego] dany poprzez Kuro Ōgama, a dzięki niemu mogę spełnić swój cel - Przykucnąłem. - Sasuke, jako Nidaime Kami zakazuje ci walk z Jinchūriki. Akatsuki ma teraz inny cel, ale prowadzić będzie do tego samego. Pokoju na świecie. Jednak by to zrobić, muszę wskrzesić mojego o... Ważną dla mnie osobę. Tylko on będzie w stanie tego dokonać. Ponieważ to on jest królem.
~~~~)(~~~~
Na pewno nie wiecie o kogo chodzi ^_^ 100%, że nie wiecie.
W każdym razie - jutro szkoła, koniec ferii... :(
Niedługo Egzaminy... :(
A ja na to?
Wyjeb@ne! :)
Oczywiście będę musiał na przyrodnicze trochę wkuć, bo jestem pewien, że cienko mi na próbnych poszedł :(
W każdym bądź razie - w nocy z dnia dzisiejszego na jutrzejszy moi rodzice wracają z podróży, którą sobie zrobili na walentynki, a następnie ojciec jutro jedzie do typa, żeby złożył mi kompa. Później na weekend MOŻE coś wypocę - IV część - ale może też nie. Zależy, czy zdążę z opowiadaniem na konkurs, które... skończyłem 3 razy, ale wyjeb@ło mi kompa i nie zapisywało się. Dlatego boję się znowu otworzyć Worda... W każdym razie spróbuję jeszcze zacząć pisać ten rozdział (Nie, to nie z miłości do was, - ale ja bezczelny - bo nie chce mi się odrabiać lekcji :D).
Hej,
OdpowiedzUsuńNaruko do niego dołączyła, to spotkanie z Sasuke boskie, kogo chce wskrzesić, czyżby myślał o ojcu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia