Densen - Nana 70%

Jeśli długo nie ma rozdziału - czytaj chat!

niedziela, 23 marca 2014

Shi o hōki [V] Jestem Uzumaki Naruto. Ten, który wchłonął Nagato!

Rozdział V

   Przystanąłem.
   - I co teraz? - zapytała Naruko patrząc w prawo i lewo. Uchiha również to uczynił.
   - Idziemy jedyną słuszną drogą - oznajmiłem  ruszając naprzód.
   - Skąd pewność, że to dobra droga? - zapytał brunet.
   - Dla mnie istnieje tylko jedna droga - odpowiedziałem kończąc temat. Parłem naprzód bez zastanowienia się nad inną drogą niż prosto.
   - Zgubisz nas - warknął czarnooki.
   - To nie idź za mną - rzekłem. Odwróciłem się rzucając kunai, który przeleciał tuż obok głowy Sasuke. Oboje odskoczyli w moją stronę przybierając pozycję obronną. - Nie wtrącać się, ja będę z nimi walczył - powiedziałem spoglądając na Danzō przed Tsunade trzymając moją broń.
   - Naruto - warknęła blond Hokage mierząc mnie groźnym wzrokiem.
   - Jak? - zapytał Sasuke widząc całego i zdrowego staruszka.
   - Izanagi - bardziej stwierdziłem niż zapytałem. Nie miał na sobie klamry przyczepionej do prawej ręki, ale pozostawił bandaże, które właśnie odwiązywał.
   - Wybacz, Tsunade, za to, co teraz ujrzysz - odpowiedział ostatni z rady ukazując nam pomarszczoną, szarą rękę pokrytą otwartymi Sharingan'ami. - Izanagi, technika, dzięki której mogę zginąć i odrodzić się na nowo bez szkód. W dodatku dzięki tej ręce mogę używać innych technik klanu Uchiha bez uszczerbku na oczach, czy ogólnemu zdrowiu.
   - Wybacz, Danzō, ale na niewiele ci się to zda - powiedziałem pojawiając się przed nim. Zanim przeciąłem go w pół, jego ręka zapaliła się czarnym ogniem i zaczęła niebezpiecznie szybko zbliżać się do mojego ciała. - "Kuso!" - Odskoczyłem.
   - Więc nie jesteś nieśmiertelny - stwierdził gasząc płomienie.
   - Skąd te wnioski? - zapytałem łamiąc kosę w pół.
   - Odskoczyłeś - te słowa sparaliżowały moje ciało. - Gdybyś na prawdę był nieśmiertelny, zignorowałbyś mój atak i skończył swój.
   - Nie sądziłem, że zostanę tak szybko zdemaskowany... - stwierdziłem odsyłając kosę. - To prawda, nie jestem nieśmiertelny. Ale ty... - wskazałem ręką na Danzō. - I tak poniesiesz sromotną klęskę - warknąłem, a jego ciało uniosło się na wysokość kilku centymetrów. Chwycił się za gardło, jakby się dusił, a następnie poleciał w moją stronę. Pochwyciłem go i przysunąłem swoje usta do jego uszu. - To nie nieśmiertelność. To dar od Nagato - wyszeptałem, po czym rzuciłem nim o posadzkę. - Jestem Uzumaki Naruto. Ten, który wchłonął Nagato! - wykrzyknąłem, a moje oczy przybrały lekko fioletową barwę, na której pojawiły się czarne okręgi. Ponownie skierowałem dłoń na przeciwnika. - Nie zadzieraj ze mną, Danzō. Jestem tu tylko w jednej sprawie, a później znikam, moi ludzie także.
   - Znikasz!? - warknęła Tsunade. - A ludzie, których zabiliście!? Ich rodziny!? Pomyślałeś o tym!?
   - To nie mój pro... - zacząłem.
  - "Aaaaaaaaaaa!" - usłyszałem przerażone krzyki w mojej głowie. Oczy zaczęły mi drgać, a następnie pojawiła się straszna migrena, która zmusiła mnie do opadnięcia na jedno kolano. Automatycznie pojawili się przede mną moi towarzysze w pozycjach obronnych.
   - Wycofujemy się - szepnąłem wstając chwiejnie na nogi. Złożyłem pieczęć i nabrałem trochę powietrza w usta. Nagle przede mną pojawił się czarnowłosy przywódca korzenia. Warknąłem i odskoczyłem. Zgiąłem wszystkie palce, oprócz środkowego oraz wskazującego, które zabłysnęły czarną chakrą, a następnie ruszyłem na przeciwnika. Zamachnąłem się dwoma palcami prawej dłoni, który został uniknięty przez odsunięcie głowy w bok. Zaśmiał się.
   - Nie trafiłeś
   - Błąd... Twój - powiedziałem, jego postać zafalowała i znikła. - Nie pokonasz mnie ograniczając moją prędkość i możliwość teleportacji.
   - Ale utrzymam ciebie z dala od Amegaku... - jego głos urwał się, gdy pojawiłem się przed nim. Moja twarz po raz pierwszy od dni wyraziła coś poza obojętnością. Wściekłość. Wściekłość należącą do Nagato, ale też i moją.
   - Ty bydlaku - z moich ust wydobył się niższym tonem warkot, który spowodował echo. Moja ręką dorwała się do gardła współudziałowca w masakrze Uchiha, a następnie zgniotła je. Zniknął. Już miałem zamiar ruszyć, gdy moje nadgarstki i kostki przyległy do siebie. Następnie poczułem lekkie uderzenie w plecy, które zmusiło mnie do opadnięcia na kolana. Przede mną pojawiła się... Shion, która niczym Hyūga zaatakowała różne punkty mojej klatki piersiowej.
   - 64 uderzenia pieczętujące. Jak to jest, Naruto, zostać pokonanym przez własną technikę? - zapytała oschłym tonem. Uśmiechnąłem.
   - Witaj, Shion. Co tam u ciebie?
   - Co tu robisz, kapłanko? - zapytał z szacunkiem Danzō. Tsunade z nietęgim uśmiechem spoglądała na lekko okrągły brzuch dziewczyny.
   - Mam chłopaka... Albo raczej narzeczonego w Konohagakure, Danzō-sama. Przybyłam poinformować go o ciąży - odpowiedziała drapiąc się po głowie.
   - Shion - rzekłem głośno. - Chłopiec, czy dziewczynka?
   - Dziewczynka - oznajmiła wesoło do mnie podchodząc. - Będziesz miał córkę - dodała dotykając moich ust swymi wargami.

~~~~)(~~~~

Tak, tak: Saspik, co ty ćpasz!?
Emmm... Civa? :D
W każdym razie, notka późno, bo same problemy z nowym komputerem.
Po pierwsze - nie miałem pakietu office. Lol, nie?
Po drugie - zamiast zrzucić notki z Worda na bloggera w formie szkicu, spisałem go do zeszytu, a potem z zeszytu na nowy komputer z wgranym już pakietem office. Lol x2, nie?
Po trzecie - problemy zdrowotne. Chorowało się i byłem o 7 dni w dupę z tematami :I  Fajnie, nie? :D

A teraz najważniejsze: Nie wiem, kiedy wstawię kolejny rozdział. Mam problemy z palcem u nogi, zaszedł ropą i będą wycinać mi część paznokcia. Nie wiem kiedy, a dzięki pomocy mojej wyobraźni - mam koszmary, w których laser przebija się przez cały palec/chirurg-psychopata skalpelem wycina mi całą skórę na ciele/jakiś cep zostawił mikrofalówkę włączoną obok sali operacyjnej, w której jestem i spalił się cały szpital :)

Więc nie wiem! Jestem wrakiem, przez te koszmary (śpię 3-5 godzin i zanim znowu zasnę muszę coś zjeść)... Ale tak za 2-3 tygodnie już coś może wrzucę... Chociaż nie... Mam egzaminy gimnazjalne, potem się odstresować... Nie wiem... Może za miesiąc, półtora...

2 komentarze:

  1. Biedactwo ;) Rozdział genialny , czekam na next , a co do zabiegu to w ogóle nie boli , zapewniam . Pozdrawiam i trzymam kciuki .

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    czyli Danzo przeżył, co? zaatakowała go jego dziewczyna i będzie miał z nią dziecko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Klawiatura nie gryzie - zmotywuj mnie ;)