Rozdział IV
- Tu jesteś, Uzumaki - usłyszałem głos, zza pleców. Spojrzałem w bok, na Itachi'ego, a następnie razem odwróciliśmy się do tyłu. Stała tam szóstka dobrze znanych mi osób. Pięciu Jonin'ów i sam Hokage.
Zaciągnąłem się, pozwalając, by nikotyna dostała się do moich ust, a po chwili wypuścić je chwilę po tym, jak wyciągnąłem papierosa.
- Yo, Sasuke - przywitałem się, podnosząc rękę na poziom mojej głowy w geście przywitania. - Co tam?
- Wracasz ze mną - warknął, mierząc mnie swoim spojrzeniem. Na brata nawet nie zerknął.
- Chyba sobie żartujesz - zaśmiałem się szczerze, przechylając się w przód. Szybko jednak zakończyłem tą czynność, twardo spoglądając w jego oczy, dalej z uchyloną głową. - Mam znowu, dzień w dzień patrzeć na śmierć Konan?! Nie masz prawa o tym decydować, ty sadystyczny gnoju - warknąłem, odwracając się.
- Ej - dotarł do mnie cichy, kobiecy szept. Poczułem, jak moje ciało spina się w każdym możliwym miejscy, a następnie luzuje. - Nie musi tak być, Naruto. Możemy wrócić do tego, co było kiedyś. Do naszej miłości. Tamta to już zimny trup.
Zaśmiałem się, znów zaciągając papierosa.
- Wiesz co, Sakura? - westchnąłem, wypuszczając dym z ust. - Jesteś prawdziwą suką.
- Co? - zapytała zaskoczona.
- Tamta to już zimny trup - powtórzyłem jej słowa. - Dla mnie, zimnym trupem jesteś tylko ty. Po twojej pierwszej zdradzie pomyślałem sobie: Ok, rozumiem. Kochałaś go całe pieprzone dzieciństwo. Po drugiej zacząłem wątpić w twoją miłość. A wiesz dlaczego? Bo pieprzyłaś się z jakimś typem z bazaru, później bezdomnym i kij wie, kim jeszcze! - krzyknąłem. Znów westchnąłem, uspokajając się.
- Ale... - zaczęła różowowłosa, robiąc krok w moją stronę. Zatrzymał ją Uchiha, zagradzając drogę swoją ręką.
- Naruto, dlaczego wyczuwam u ciebie chakrę? Odkąd masz te pieczęci, nie powinieneś jej w ogóle mieć.
- Wchodzę do gry.
- Wchodzę do gry - powiedział Naruto, rzucając peta w śnieg. W tej samej chwili powietrze wokół nas zaczęło się ocieplać. Biała chakra okryła ciało mojego towarzysza, tworząc swego rodzaju płaszcz. Była silna. - Gdybyśmy szli normalnie, nie spotkałbyś nas dzisiaj, Sasuke. Spotkałbyś nas za górę trzy, cztery dni. Wiesz, co zrobiłem? Nałożyłem kolejną pieczęć - powiedział, a w jego płaszczu zrobiła się dziura w miejscu brzucha, odsłaniając ogromne ilości pisanych pieczęci. I jedną, wyróżniającą się, białą. - Sam ją opracowałem, zajęło mi to cały dzień. Stworzyłem pieczęć, która niweluje pozostałe po wypowiedzeniu tych słów. Sprytne, co?
- Sprytne - potwierdził czarnowłosy. - Gdyby nie fakt, że działa tylko na jakiś czas.
- Oh, nauczyłeś się czytać pieczęci? - zapytał, zasłaniając swój brzuch. - Ale i tak, czasu mam wystarczająco dużo na pokonanie cię.
- Nie przyszedłem walczyć, chcę cię znowu w więzieniu - ciągnął dalej. - Albo twoją głowę nad moim kominkiem.
- Zabawne - zaśmiał się mój towarzysz. - To samo chciałem powiedzieć, ale zdałem sobie sprawę, że nie mam kominka.
Dalej sprawy potoczyły się ekspresowo. Czując gniew mojego brata, jego towarzysze odskoczyli, a ten, używając mocy Sharingan'a, wytworzył Susanoo.
Papieros opadł na ziemię, gasnąc w białym puchu.
Fala uderzeniowa szarpnęła moim ubraniem, jednak stałem bez ruchu, osłaniając jednak twarz ręką.
Uzumaki uderzył w korpus fioletowego wojownika, powodując pęknięcia w tym miejscu. Opadł na kolana, a w jego ręku zawirowała białą kula.
- Rasengan! - krzyknął blondyn, uderzając w to samo miejsce. Sasuke był w szoku po ostatnim ataku, więc nie zdążył go uniknąć. Kula przebiła się przez ochronę i pędziła na spotkanie czarnowłosemu. Obudzony z letargu, wbił miecz w ziemię, przebijając Rasengan'a, jednak Naruto chwycił jego ostrze i zmusił swoją prawą nogę do wyprzedzenia reszty ciała. Posiadacz Sharingana uchylił się do tyłu, jednak druga kończyna dolna dotarła do jego podbródka, wyrzucając go kilka metrów. Niebieskooki, nie tracąc czasu, rzucił kataną w jego głowę, lecz ten przeturlał się w bok. Zaraz po tym cofnął się do szabli, unikając zmiażdżenia przez stopę. Ręka mojego towarzysza chwyciła za rękojeść i przechylił całość w bok, z chęcią skrócenia mojego brata o głowę.
- Kamui? - zapytał dyszącego Uchichę, po tym, jak katana zniknęła. - Szkoda - westchnął, podnosząc go za kołnierz koszuli. - Raz jeszcze przypomnę się światu, tym razem nie jako zbawca, którego wynagrodzono więzieniem za stare błędy, a niszczyciel, który zawładnie światem - powiedział, uderzając Rasengan'em w podbrzusze. Sasuke krzyknął z bólu, wypluwając krew z ust na twarz Uzumaki'ego.
- Co robimy dalej? - zapytałem, obracając się w kierunku naszej podróży.
- Idziemy naprzód - odpowiedział mój towarzysz, wyprzedzając się. Zadrżałem na widok jego ubioru. Biały płaszcz z czerwonymi akcentami załopotał pod wpływem silnego wiatru, a on sam musiał przytrzymać swój nowy kapelusz. - Ku zwycięstwu.
- Nie przyszedłem walczyć, chcę cię znowu w więzieniu - ciągnął dalej. - Albo twoją głowę nad moim kominkiem.
- Zabawne - zaśmiał się mój towarzysz. - To samo chciałem powiedzieć, ale zdałem sobie sprawę, że nie mam kominka.
Dalej sprawy potoczyły się ekspresowo. Czując gniew mojego brata, jego towarzysze odskoczyli, a ten, używając mocy Sharingan'a, wytworzył Susanoo.
Papieros opadł na ziemię, gasnąc w białym puchu.
Fala uderzeniowa szarpnęła moim ubraniem, jednak stałem bez ruchu, osłaniając jednak twarz ręką.
Uzumaki uderzył w korpus fioletowego wojownika, powodując pęknięcia w tym miejscu. Opadł na kolana, a w jego ręku zawirowała białą kula.
- Rasengan! - krzyknął blondyn, uderzając w to samo miejsce. Sasuke był w szoku po ostatnim ataku, więc nie zdążył go uniknąć. Kula przebiła się przez ochronę i pędziła na spotkanie czarnowłosemu. Obudzony z letargu, wbił miecz w ziemię, przebijając Rasengan'a, jednak Naruto chwycił jego ostrze i zmusił swoją prawą nogę do wyprzedzenia reszty ciała. Posiadacz Sharingana uchylił się do tyłu, jednak druga kończyna dolna dotarła do jego podbródka, wyrzucając go kilka metrów. Niebieskooki, nie tracąc czasu, rzucił kataną w jego głowę, lecz ten przeturlał się w bok. Zaraz po tym cofnął się do szabli, unikając zmiażdżenia przez stopę. Ręka mojego towarzysza chwyciła za rękojeść i przechylił całość w bok, z chęcią skrócenia mojego brata o głowę.
- Kamui? - zapytał dyszącego Uchichę, po tym, jak katana zniknęła. - Szkoda - westchnął, podnosząc go za kołnierz koszuli. - Raz jeszcze przypomnę się światu, tym razem nie jako zbawca, którego wynagrodzono więzieniem za stare błędy, a niszczyciel, który zawładnie światem - powiedział, uderzając Rasengan'em w podbrzusze. Sasuke krzyknął z bólu, wypluwając krew z ust na twarz Uzumaki'ego.
- Co robimy dalej? - zapytałem, obracając się w kierunku naszej podróży.
- Idziemy naprzód - odpowiedział mój towarzysz, wyprzedzając się. Zadrżałem na widok jego ubioru. Biały płaszcz z czerwonymi akcentami załopotał pod wpływem silnego wiatru, a on sam musiał przytrzymać swój nowy kapelusz. - Ku zwycięstwu.
~~~~)(~~~~
Wiem, że oba rozdziały Fukan krótkie, ale macie też Nowe Życie Namikaze [VII] i mojego nowego bloga Instynkt Zabójcy o H.P. Miłego czytania :)
Rozdziały jak zwykle dobrze napisane i interesujące, ale... No właśnie krótkie. Weny na dłuższe notki.
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział, mógłbym jeszcze po wymieniać jaki jest fajny itp. itd. ale nie mam ochoty się zbytnio rozpisywać, to pewnie ze zmęczenia. No nic, życzę dużo weny i oby te rozdziały były dużo dłuższe :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Shinji