Rozdział II
Moja misja niańczenia Hanabi trwała już sześć dni, w ciągu których zaskakiwałem ją na różne sposoby. Zawsze się denerwowała, ba, darła się na mnie niemiłosiernie, na co odpowiadałem bananem na ustach. Uważałem jednak, żeby nikt nas nie zauważył. Mogłoby to się skończyć niezłą aferą. Chociaż... W sumie byłem Sukuinushi*. Zapewne by mi się to upiekło.- Co chcesz dzisiaj na śniadanie? - zapytałem, opierając się o blat szafki, wzrokiem lustrując "Magazyn Gastronomiczny".
- Nie wiem. Może pizza? - zaproponowała. - Ta sprzed 3 dni była chyba najlepszą jaką kiedykolwiek próbowałam.
- Okey - odpowiedziałem, szukając i wyciągając odpowiednie składniki. Niestety zabrakło mi mięsa podawanego w kebabach, więc posłałem po nie jedną ze służek.
Po jakiś 30 minutach pizza z sosem, serem, mięsem dodawanym do kebaba, kapustą pekińską, czosnkiem w minimalnych ilościach, czerwoną cebulą i papryką była gotowa. Jej średnica wynosiła jakieś 35 cm, więc przekroiłem ją na pół. Jedną połowę podałem piętnastolatce, a drugą zacząłem powoli samodzielnie skubać. Strasznie się ociągałem, gdyż powróciłem do czytania mojego magazynu. W tym czasie Hanabi zdążyła zjeść swoją porcję i patrzyła na mnie maślanymi oczami. Na początku tego nie zarejestrowałem, ale po kilku minutach zareagowałem.
- Co? - zapytałem, dostrzegając jej maślane oczy.
- Będziesz to jadł? - zadała pytanie, co chwilę zerkając na moje danie. Spojrzałem raz na pizze, raz na brunetkę, po czym chwyciłem za krawędź talerze i popchałem go w jej stronę.
- Arigatou! - krzyknęła, po czym ponownie zabrała się za spożywanie. Ja w tym czasie z zainteresowaniem czytałem przepis na Kurczaka na różowo. Nie było trudne do przyrządzenia, a składniki były łatwo dostępne.
- Naruto-kun? - zapytała osoba stojąca po mojej prawej. Spojrzałem w jej stronę, a następnie poczułem miękkie usta Hanabi na swoich, ale szybko się odsunęła. - Dziękuję za posiłek - powiedziała i odeszła.
Chodziło jej o pizzę, czy o niego?
Westchnąłem, po czym zamknąłem swój magazyn. Na czas mojego pobytu w tym domu miałem zamieszkać w pokoju tuż koło szarookiej. Ściany były dość kruche, więc słyszałem praktycznie wszystko co działo się w pokoju obok. Poczynając od wstawania z łóżka, przez przebieranie, kończąc na... masturbacji. Kami-sama, to mnie tak podniecało, że czasami miałem ochotę tam wejść i ją przelecieć. Powstrzymywał mnie jedynie fakt, że mogłem narazić się Hiashiemu, który był mi bliski.
Jak co dzień, punktualnie o siedemnastej wychodziła na pole treningowe, a odkąd tu przybyłem, byłem jej stałym partnerem do treningu, więc stanąłem naprzeciw niej. Stanęliśmy w tej samej pozycji, a używał jej jedynie klan Hyuuga. Nie powiem, pozycja praktyczna, dawała możliwość obrony i atakowania z każdej strony. Piętnastolatka po kilku minutach zmarnowanego czasu ruszyła w moją stronę tworząc klona.
- Dziś cię zaskoczę! - krzyknęła, wystawiając rękę w stronę repliki, która jak na zawołanie, zaczęła machać rękoma tworząc na niej kulę chakry.
- Rasengan? Czyżby Konohamaru pokazał jej tę technikę? - przeleciało mi przez myśl.
Szarooka będąc parę metrów przede mną odskoczyła w tył, by, przywołując nowego klona, odbić się od niego. Może i wyglądało to niebezpiecznie z boku, ale byłem mistrzem tej techniki, więc wiedziałem, jak zneutralizować ją nie ruszając ręką. Po prostu czekałem na atak, a gdy to nastąpiło - technika rozproszyła się. Pozostała jedynie siła jej mięśni, która trochę mnie odsunęła. Wykorzystałem to do własnych celów. Upadając pochwyciłem rękę mojej przeciwniczki ciągnąc ją za sobą. Skończyło się na tym, że ona leżała na ziemi, a ja znajdowałem się tuż nad nią. Tak się złożyło, że kilka większych kosmyków jej włosów opadły na jej twarz, zasłaniając jej kawałek. Postanowiłem go odsunąć, dotykając delikatnie skóry obiektu mojej misji i wpatrując się w jej oczy, które patrzyły na mnie speszone.
- Naruto-kun - szepnęła cicho pomrukując, gdy poczuła moje usta na swoich.
Już nie opierała się tak, jak za pierwszym razem. Nasze języki tańczyły w spólnym tańcu, próbując dać nam satysfakcję, załagodzić nasze pragnienia, podniecenie. Ale to nas tylko nakręcało. Chwyciłem jej niskie ciało, nie przerywając pocałunku, a następnie skierowałem się w stronę jej pokoju, w którym znaleźliśmy się szybciej, niż gdybyśmy szli tam normalnie.
Delikatnie ułożyłem jej kształtne ciało na łóżku, a sam stanąłem obok, by zdjąć swój krwistoczerwony płaszcz. Nie zwlekając - położyłem się na mojej partnerce. Nasze usta znów się spotkały. W tym czasie moja prawa ręka wślizgnęła się pod jej top i zaczęła masować pierś, gdy lewa masowała przez materiał spodenek jej najbardziej czułe miejsce na ciele. Zacząłem ją pocierać coraz szybciej, co spowodowało, że brunetka oderwała swoje usta od moich i zaczęła cicho pojękiwać. Jej jęki zaczęły mnie nakręcać, więc jedną ręką zacząłem ściągać jej górną garderobę. Już po chwili na widoku miałem parę pięknych, młodych piersi, które mieściły mi się w dłoni. Widząc, że jej sutki stwardniały, kontynuowałem zabawę jednym z nich prawą ręką, a wolną pierś zacząłem lizać, ssać i przygryzać. Kątem oka zauważyłem, że oczy mojej kochanki w każdej chwili mogły zniknąć za górną powieką, a jej głowa była skierowana lekko do góry. Pojękiwała cicho i bezdźwięcznie błagała o jeszcze. Postanowiłem spełnić jej prośbę, prześlizgując się palcem lewej ręki pod materiał spodenek. Na drodze stały mi już tylko jej majteczki, które z łatwością zostały odsunięte, a następnie dwoma palcami zacząłem krążyć wokół jej narządu. Jęknęła głośniej, wyginając się w tę i wewte, gdy co chwila przejeżdżałem palcami przez jej środek.
- Ale jesteś wilgotna... - szepnąłem, pochylając się przy jej uchu, by językiem przejechać po jego wnętrzu. O dziwo, w tym momencie Hanabi zaczęła wręcz krzyczeć, a ja poczułem skurcze jej pochwy, która po chwili wypuściła z siebie mnóstwo soków. - Doszłaś - bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
Powoli zszedłem z mojej partnerki, chwytając za swój płaszcz. Ubrałem go i ruszyłem w stronę drzwi, by stanąć w ich progu. Ostatni raz spojrzałem na nadal napalone ciało szarookiej.
- Gdybyś chciała więcej, nie krępuj się.
Rozłożyłem się na kanapie w salonie, na parterze. Hanabi od tygodnia unikała mnie, a gdy musiała przebywać w mojej obecności - ignorowała.
Podniosłem pilota, mając zamiar przełączyć kanał, lecz nie zrobiłem tego.
- Nieźle sobie radzisz, Sanji*...
- Ohayo, Madara-chan...
Delikatnie ułożyłem jej kształtne ciało na łóżku, a sam stanąłem obok, by zdjąć swój krwistoczerwony płaszcz. Nie zwlekając - położyłem się na mojej partnerce. Nasze usta znów się spotkały. W tym czasie moja prawa ręka wślizgnęła się pod jej top i zaczęła masować pierś, gdy lewa masowała przez materiał spodenek jej najbardziej czułe miejsce na ciele. Zacząłem ją pocierać coraz szybciej, co spowodowało, że brunetka oderwała swoje usta od moich i zaczęła cicho pojękiwać. Jej jęki zaczęły mnie nakręcać, więc jedną ręką zacząłem ściągać jej górną garderobę. Już po chwili na widoku miałem parę pięknych, młodych piersi, które mieściły mi się w dłoni. Widząc, że jej sutki stwardniały, kontynuowałem zabawę jednym z nich prawą ręką, a wolną pierś zacząłem lizać, ssać i przygryzać. Kątem oka zauważyłem, że oczy mojej kochanki w każdej chwili mogły zniknąć za górną powieką, a jej głowa była skierowana lekko do góry. Pojękiwała cicho i bezdźwięcznie błagała o jeszcze. Postanowiłem spełnić jej prośbę, prześlizgując się palcem lewej ręki pod materiał spodenek. Na drodze stały mi już tylko jej majteczki, które z łatwością zostały odsunięte, a następnie dwoma palcami zacząłem krążyć wokół jej narządu. Jęknęła głośniej, wyginając się w tę i wewte, gdy co chwila przejeżdżałem palcami przez jej środek.
- Ale jesteś wilgotna... - szepnąłem, pochylając się przy jej uchu, by językiem przejechać po jego wnętrzu. O dziwo, w tym momencie Hanabi zaczęła wręcz krzyczeć, a ja poczułem skurcze jej pochwy, która po chwili wypuściła z siebie mnóstwo soków. - Doszłaś - bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
Powoli zszedłem z mojej partnerki, chwytając za swój płaszcz. Ubrałem go i ruszyłem w stronę drzwi, by stanąć w ich progu. Ostatni raz spojrzałem na nadal napalone ciało szarookiej.
- Gdybyś chciała więcej, nie krępuj się.
Rozłożyłem się na kanapie w salonie, na parterze. Hanabi od tygodnia unikała mnie, a gdy musiała przebywać w mojej obecności - ignorowała.
Podniosłem pilota, mając zamiar przełączyć kanał, lecz nie zrobiłem tego.
- Nieźle sobie radzisz, Sanji*...
- Ohayo, Madara-chan...
C.D.N.
~~~~)(~~~~
Sanji* - Katastrofa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Klawiatura nie gryzie - zmotywuj mnie ;)