Densen - Nana 70%

Jeśli długo nie ma rozdziału - czytaj chat!

wtorek, 12 sierpnia 2014

Nowe życie Namikaze [III]

Rozdział III
   Chwyciłem swój portfel i biegiem zszedłem z piętra na parter. Hanabi chciała przejść się po wiosce, a ja musiałem jej towarzyszyć. Stanąłem koło niej i uśmiechnąłem się widząc jej ubiór. Ubrała się tak samo jak zawsze, czyli ten jej standardowy strój ninja, w którym zobaczyłem ją dwa tygodnie temu. Chwyciłem ją za rękę, czego skutkiem był jej ogromny rumieniec na praktycznie całej twarzy, a następnie skierowaliśmy się w stronę drzwi. Tak idąc przez ogromną dzielnicę Hyūga, byliśmy obserwowani przez prawię każdą parę oczu, którą minęliśmy. Niektórzy rozpoznali we mnie Sukuinushi'ego, więc ignorowali fakt, że przechadzam się z ich przyszłą przywódczynią, ale niektórzy rzucali we mnie najgorszymi spojrzeniami, jakie widziałem. Ignorowałem jednak ten fakt, gdyż wiedziałem, że poradzę sobie z każdym, kto będzie miał do mnie jakąś sprawę. Po niecałych piętnastu minutach wydostaliśmy się z terenów należących do klanu mojego obiektu misji. Dalej pokierowała ona, gdyż nie wiedziałem, gdzie chce się udać. W większym tłumie w naszą stronę skierowane było więcej spojrzeń, niż poprzednio, przez co szarooka była nie dość, że spięta, to i nerwowa. Chcą podnieść ją trochę na duchu, albo raczej zrobić jej na złość, puściłem jej rękę i podniosłem na barana.
   - Baka! - powiedziała, jąkając się, jednakże przez materiał jej szarych spodenek wyczułem wilgoć.
   - Więc lubisz być na widoku? - zapytałem, poruszając głową w różne strony. Spowodowało to zaciśnięcie nóg i ciche pojękiwanie. Wygięła się do przodu próbując się powstrzymać. To był błąd. Głowę schyliła na tyle, że miałem dostęp do jej ucha, co perfidnie wykorzystałem, dmuchając w jego wnętrze. Zanim zdążyła wrzasnąć, oznajmiając wszystkim, że jest bliska orgazmu, pocałowałem ją w usta, tłumiąc wszelkie dźwięki. Gdy zakończyłem pocałunek, Hanabi odetchnęła głęboko, prostując się i dysząc mi nad głową.
   - To było... - zaczęła, dysząc dość głośno. - Niesamowite!
   Po kilkudziesięciu minutach drogi dotarliśmy do tej części miasta, w której znajdowała się pewna kwiaciarnia. I to nie byle jaka, bo nosiła nazwę "Yamanaka", a od zakończenia wojny była prowadzona przez Ino. Chcąc nie dopuścić do spotkania między nami, które prawdopodobnie skończyłoby się pobiciem ze skutkiem śmiertelnym na mojej osobie, próbowałem zmienić trasę.
   - Teme! - krzyknęła Hanabi. - Źle idziesz, ja chcę zajść do kwiaciarni Yamanaka! - dodała. wskazując mi odpowiedni kierunek.
   - Po co tam idziemy? - zapytałem nieco zdziwiony jej słowami.
   - Zawsze chodziłam tam z matką i siostrą. Od czasu śmierci mamy kupuję tam kwiaty na jej grób, a od czasu śmierci Hinaty kupuję też jej... - powiedziała łamiącym się głosem. Spojrzałem na nią najpierw zaskoczonym, później współczującym, a następnym pewnym wzrokiem. Zebrałem w sobie całą odwagę i ruszyłem.
   Szklane drzwi otworzyły się zahaczając o dzwonek, który poinformował wszystkich w pomieszczeniu o przybyciu klientów. Blondwłosa właścicielka kwiaciarni automatycznie oderwała wzrok od laptopa, przez którego zamawiała nowe, egzotyczne kwiaty, i spojrzała w naszym kierunku. Gdy jej oczy zlustrowały mnie i jej stałą klientkę, wyprostowała się.
   - Zaraz... - niebieskooka rzekła na głos, choć zapewne tego nie planowała. - Naruto? - zapytała zszokowana.
   - To wy się znacie? - zapytała brunetka, marszcząc lekko brwi i spoglądając raz na mnie, raz na Ino.
   - No... Pomogłem jej na froncie... - odpowiedziałem, ściskając wolną rękę w pięść. - Tak wielu zginęło...
   - Trochę... - syknęła. - Sumienie nie gryzie, Na-ru-to-kun? - powiedziała z udawaną słodkością, przeciągając sylaby mojego imienia.
   - Ino, przestań. Kupimy co trzeba i wychodzimy - powiedziałem trochę za ostro, ale nie przejąłem się tym zbytnio. - "Ona nie zna szczegółów, nie uświadamiaj jej, przez kogo wybito pół jej klanu. Może powtórzyć się cała zabawa z Sasuke!" - przekazałem jej telepatycznie, za pomocą jednej z moich umiejętności, którymi obdarował mnie Kurama tuż przed...
   - Naruto-kun, mam co trzeba. Idziemy? - oznajmiła piętnastolatka, trzymając w rękach dwa bukiety zbudowane z białych gerber* i po jednej czerwonej w środku.
   - Poczekaj sekundę... - rzekłem, po czym rozejrzałem się. Szybko znalazłem niezapominajki* i driakwie*, a następnie podałem je Ino, która zrobiła mi bukiet wedle swoich zachcianek. Podziękowałem, po czym płacąc za nas oboje, skierowałem się do wyjścia.
   Szliśmy ulicą już od kilku minut, a konwersacja między nami nie została nawet rozpoczęta. Do czasu.
   - Więc... - zaczęła dość nieudolnie.
   - Podczas wojny zginęło kilku naszych przyjaciół. Obwinia mnie o ich śmierć. Słusznie zresztą - odpowiedziałem na niezadane pytanie. - Hanabi, przepraszam, ale nie powiem ci dużo na ten temat - rzekłem, stając w miejscu. - To dość bolesne i przywołuje wspomnienia, które niszczą mnie od środka. Dlatego cię proszę: Nie rozdrapuj świeżo zagojonych ran.
   - Hai - odpowiedziała, patrząc na mnie dość dziwnie. Było to spojrzenie pełne współczucia, chęci pomocy, ale kryło się w nim coś jeszcze. Coś, czego nigdy nie widziałem, a odczytanie tego było trudne, nawet dla mnie - demona, który potrafi wyczuwać emocje innych. - Dla kogo te kwiaty? - próbowała zręcznie zmienić temat. Nie udało się.
   - Dla przyjaciela, który poświęcił się, bym mógł żyć... - wyszeptałem, wzdychając cicho. - W ostatnich chwilach życia ochronił mnie i prawdę mówiąc chyba cały świat shinobi. Jego imię brzmi Kurama...

C.D.N.

~~~~)(~~~~

Gerber - wiem, że kwiat Gerber samo w sobie oznacza "najwyższe wyrazy szacunku"; w każdym razie tak czytałem;
Niezapominajki - podaruj mi miejsce obok siebie; nie zapomnij o mnie; mi chodzi o to pierwsze;
Driakwie - opuszczasz mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Klawiatura nie gryzie - zmotywuj mnie ;)