Z każdą sekundą ogromna, żółta kula światła chyliła się ku zachodowi, ustępując miejsce swojemu mniejszemu, srebrnemu bratu.
Błękitnooki ubrany w ciemną szatę podróżną z głębokim kapturem, który zakrywał jego twarz, stał na olbrzymiej i potężnej górze, w której wyryte było 5 twarzy pewnych postaci. Czterej mężczyźni i jedna kobieta, która znajdowała się na samym końcu od prawej strony skały.
Gdy słońce całkowicie odstąpiło księżycowi, a pomarańcz ustąpił granatowej łunie z małymi, błyszczącymi gwiazdami, właściciel szaty poruszył się nagle. Skoczył on w dół, w głąb wioski, która w pewnym sensie otaczała półokręgiem góry, kończąc się na jej krawędziach. W pewnym momencie, gdy osobnik miał roztrzaskać się o ziemię, jego ciało zwolniło i wylądował lekko na nogach, by po chwili zniknąć, pozostawiając po sobie jedynie czarny błysk, który w jednej chwili pojawił się tuż przed główną bramą wioski.
Ostatni raz spojrzał na swoją rodzinną wioskę. Kolejne co zrobił, to znikł pozostawiając po sobie jedynie czarny błysk...
Hej,
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy prolog, czyżby tym osobnikiem był Naruto? Idę czytać dalej…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia