Rozdział VIII
- Zuchwalcze - warknął Madara wchłaniając meteor swoim Kamui. - Stajesz ze mną do potyczki, sam. Ja, mający na skinienie liczącą setki tysięcy armię. A ty? Jesteś sam. Nawet, jeśli wygrasz, w co wątpię, ludzie znów cię zamkną w celi. Mimo, że stanąłeś w ich obronie!
- Mówisz tak, jakbyś nie wierzył we własne zwycięstwo...
- Oszalałeś? To pewne, że wygram. Tylko wyjaśnij mi, dlaczego stoisz po nie tej stronie barykady, która wygra?
Westchnąłem.
- To prawda, jesteśmy wręcz pewni, że zamkną nas w celi. Mało tego, nie będziemy się sprzeciwiali, bo wiemy, że postąpiłem źle. Ale nie jesteśmy sami. Jest nas wielu. We mnie. Jest ze mną...
- "Kurama. Me imię brzmi Kurama" - usłyszałem ciepły głos towarzysza.
- Kurama, Nagato. Jest ze mną nawet Nanadaime Nōka. Jest nas czterech, a ja jestem gotów zwolnić ich z mego ciała, wytworzyć im własne i skazać siebie na wieczne cierpienie. Nikomu, powtarzam, nikomu już nie pozwolę cierpieć za moje winy! - krzyknąłem wypuszczając całą dostępną mi moc na zewnątrz mojego ciała. Mieniła się różnymi kolorami i była na tyle gęsta, że ciężko mi się oddychało. Zrobiłem krok w przód, a ziemia pode mną załamała się. - Dziś poczujesz metaliczny smak swej krwi - wyszeptałem. Pojawiłem się przed nim, dotykając otwartą dłonią prawego barku. Moja chakra wybuchła w tym miejscu pozbawiając go tej części ciała, wraz z kończyną. Odskoczył, by się zregenerować. Nie przeszkadzałem mu. Czułem, że nigdy mi już nikt nie dorówna, nawet ktoś taki, jak on.- Co tu się dzieje? - zapytał zdezorientowany Yondaime pojawiając się wraz z pozostałymi Hokage oraz Orochimaru z Sasuke na czele.
- Witajcie - rzekłem nie odwracając się od przeciwnika. - Madara, dobrze wiesz, że z tej potyczki żywy nie wyjdziesz. Poddaj się.
- To ty się poddaj. Stajesz po stronie ludzi, którzy zniszczyli Ame! Nawet ty, Konan!
- Człowiek za to odpowiedzialny już nie żyje i dobrze o tym wiem, Madara. Poza tym, ja też jestem winny jej zniszczenia. Dałem się zwieść i straciłem kontrolę nad emocjami, co jest dla mnie niewybaczalne. Dam ci szansę. Przerwij tę bezsensowną walkę i wraz ze mną udaj się w zapomnienie, by nasza moc już nigdy nikogo nie skrzywdziła. Nie chcę już rozlewu krwi, Madara.
- Zapomnienie? Kpisz sobie? - zapytał.
- Dam ci czas. Wiedz jednak, że jeśli skrzywdzisz kogokolwiek, użyję na ciebie całej dostępnej mi siły - Poruszył się niespokojnie, ale zszedł na ziemię. Odwrócił się.
- Niech ci będzie, Uzumaki. Wojna skończona. Już nigdy nikt mnie nie ujrzy - kiwnąłem głową na znak zgody.
- Wybrałeś...
Pojawił się dwa metry przed Sasuke z ręką wyciągniętą w stronę jego oczu.
- Dość nierozważnie - dokończyłem trafiając w szczękę, zmuszając jego ciało do poderwania się w górę. Pojawiłem się przed oszołomionym Madarą, a następnie zacząłem uderzać, powodując wybuchy chakry przez jego ciało, dziurawiąc go. Ostatnim atakiem posłałem go daleko od pola bitwy. Martwego. Wylądowałem koło ojca.
~~~~()~~~~
- Zbudź się... - usłyszałem szept. -Zbudź się, następco Indry, ofiaruję ci mą moc, byś odnowił upadłą cywilizację i me dziecko...
~~~~()~~~~
- Co teraz zamierzasz? - zapytał niepewnie Raikage.- Oddam się woli mych towarzyszy. Bitwa skończona, wojna została zarze... - Wypowiedź przerwał mi wielki wybuch, którego fala pyłu spotkała się nawet z najbardziej oddalonymi jednostkami od epicentrum. W następnej chwili odwróciłem się chcąc pochwycić pięść przeciwnika. Fala, jaką wytworzył przy samym stąpnięciu metr ode mnie rzuciła moim i tylko moim ciałem, niczym szmacianą lalką, którą rzuca się w kąt będąc nią znudzonym. Wylądowałem z lekkim trudem na ziemi, a następnie sięgnąłem ręką po swą duszę. Gdy byłem w połowie drogi, pojawił się przede mną czarnowłosy odcinając mi dłonią moją kończynę. W następnej chwili zobaczyłem tylko kilka smug, a następnie moje oczy zaszły mgłą, która w szybkim tempie przerodziła się w czerń.
- Umarłem, będąc nieśmiertelnym...
~~~~()~~~~
- Wstań, mój synu... - usłyszałem przemęczony głos. Na pewno należał do starszego mężczyzny.
- Ty jesteś... - zacząłem obserwując lewitującego staruszka.
- Twórca Ninshuu - stwierdziła dziewiątka demonów. - Sensei...
- Jak się tutaj znaleźliście? - zapytałem lekko zdziwiony.
- Podczas tej krótkiej walki zebrałem ich moc w tobie. Oddzieliłem je i przechowałem - wyjaśnił spokojnie Kurama.
- Rozumiem - stwierdziłem. - Jestem Uzumaki Naruto. Witam was i proszę, zaopiekujcie się mną - powiedziałem kłaniając się z szacunkiem, co nieco ich zdziwiło.
- Nie traktujesz ich jak demony... - Zauważył Mędrzec.
- A czy demony to nie ludzie? - zapytałem zwracając się w jego stronę. - Jakby nie patrzeć mówią, czują, myślą i bytują. Są istotami inteligentnymi. Niczym ludzie, jednak potężniejsi - Wyjaśniłem mój punkt widzenia. Uśmiechnął się.
- Może świat nie jest jeszcze stracony... Naruto. Mam dla ciebie propozycję...
~~~~)(~~~~
Koniec
Ale będzie kontynuacja :)
Ale będzie kontynuacja :)
Tak, koniec, ale wciąż będę kontynuował opowiadanie :D Ah, i wybaczcie, że rozdział tak późno, ale mam ostatnio trochę mało czasu. Wiecie, ostatni miesiąc, trza zaliczać (niekoniecznie oceny ;) )
Następny rozdział prawdopodobnie pojawi się w okolicach 23-25, ponieważ teraz na weekend wyjeżdżam do rodziny, kuzynka ma komunię. Miejmy nadzieję, że rozdział pojawi się jednak szybciej :)
Żegnam i pozdrawiam! :D
PS. Polecam ten zacny AMV, głównie ze względu na muzykę :D
Żegnam i pozdrawiam! :D
PS. Polecam ten zacny AMV, głównie ze względu na muzykę :D
Oh noooo w takim momencie przerwać , hańba ci !!!!! Ale rozdział fajny szkoda tylko że taki krótki .
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że dodasz rozdział przed 26, muszę się zrelaksować przed testami bo normalnie stres tak mnie zżera że nie mogę spokojnie siedzieć T.T
OdpowiedzUsuńNotka zajebista tylko tak jak napisała @Neko -chan "hańba ci" za to że przerwałeś w takim momencie :P